Czy ul Warrego jest dobry dla poczatkujących
Wątek zamknięty z powodu braku aktywności od ponad 180 dni.
Witam;)
Chcę założyć malutką pasiekę w moim siedlisku i ucząc się o pszczołach i pszczelarstwie zaczęłam szukać odpowiedzi na różne pojawiające się pytania. Wynikały one z tego że kierunek współczesnego pszczelarstwa po prostu mi się nie spodobał. Ja oczekwalabym aby moje pszczoły przede wszystkim żyły w moim otoczeniu jak najbardziej naturalnie i pełniły funkcję jaką pszczoła powinna. Miód to nie najważniejszy cel jaki mną powoduje a już napewno nie zarabianie na tym. I tak szukając czy można jakoś inaczej, bez ton cukru i chemii trafiłam na tę wspaniałą stronę. Czytam jeszcze wszystko co się da na cudownych blogach Bartka Malety i Łukasza Łapki. Ogrom ciekawej wiedzy:) Zamówiłam książkę w przekładzie Orzechowskiego. Takie podejście do pszczół mnie zafascynowalo na całego. Wiem że to jest ten kierunek którym chciałabym podążać w przyszłości. Mam mnóstwo pytań ale nie wszystko na raz.
Poproszę więc o wyrażenie Twojej Mateuszu opini oraz doświadczonych z ulem Warrego czy według Was mogę zaczynać od razu od ula Warrego? Ze wszystkiego co do tej pory przeczytalam najbardziej podoba mi się ul Warrego:)
Poza tym jestem bardzo wdzieczna za Waszą pracę i czas poświęcony na opisywanie tego wszystkiego. Podziwiam! Mnóstwo mądrych rzeczy dowiedziałam się dzięki Wam i utwierdziałam w przekonaniu że nie spadłam z choinki z moimi poglądami na świat i przyrodę.
Pozdrawiam:)
Dzień dobry,
Pszczelarstwo naturalne jest tematem *relatywnie* popularnym na zachodzie (w sensie - czasem da się spotkać człowieka, który o tym słyszał), w Polsce ledwie raczkuje i stąd pewnie niewielka ilość dostępnych informacji o nim.
Ul Warré z pewnością ułatwia prowadzenie gospodarki naturalnej, gdyż z założenie unika interwencjonizmu. Czy to oznacza, że to dobry wybór dla początkującego? Myślę, że dla początkującego, który zdecydował że nie będzie korzystał z ramek, to tak. To są malutkie ule, które łatwo wykonać samemu, łatwo przenosić z racji niewielkiej wagi, nie wymagają partycjonowania przy małych rodzinach, nie wymagają drogiego sprzętu (miodarki), no i odchodzi oczywiście cały aspekt żmudnej pracy z ramkami.
Warto zaznaczyć, że ul Warré nie jest jednoznaczny z gospodarką naturalną. Istnieje duża część pszczelarzy w Warré, którzy leczą swoje rodziny w Warré - czy to amitrazą, kwasem szczawiowym, czy też innymi metodami. Nie chcę tu oczywiście niczego oceniać, podaję tylko, że jest taka możliwość i wiele osób tak właśnie prowadzi swoje ule Warré.
Nie widzę zatem przeciwwskazań do rozpoczęcia pszczelarstwa z ulem Warré - a czy to będzie gospodarka naturalna czy nie, to już kwestia osobna, którą należy rozpatrywać indywidualnie gdyż jej powodzenie zależeć może od wielu czynników, m.in. od położenia geograficznego... z tego co się luźno orientuję, to w Polsce istnieją miejsca, w których taka gospodarka po prostu nie ma szans powodzenia, z racji niemal stuprocentowej śmiertelności nieleczonych pszczół. Tutaj z pewnością dużo mógłby powiedzieć Bartek Maleta, który ma w tym zakresie naprawdę duże, wieloletnie rozeznanie.
Kładę na to nacisk, gdyż żyjemy w czasach, w których pszczoły mają naprawdę nielekko. O ile 50 lat temu wystarczyło postawić odwrócone wiaderko na podwórku aby "jakoś" trzymać pszczoły, o tyle dziś sprawa jest dużo bardziej niepewna - bo pestycydy rolne, bo wyniszczenie naturalnych siedlisk owadów, bo zanieczyszczenie, bo warroza, bo zmiana klimatu, bo genetyczne osłabianie pszczół w celu zwiększania ich miododajności, itd itp... To wszystko sprawia, że utrzymanie pszczół przy życiu nie jest takie oczywiste, i bardzo łatwo można się zniechęcić po pierwszej porażce. Gospodarka naturalna jest bardzo szlachetną i piękną ideą, ale trzeba pamiętać o tym, że to wiąże się także z większą śmiertelnością rodzin. Za każdym razem, gdy tracę rodzinę, zastanawiam się - czy ja aby na pewno dobrze robię? Tak już jest, kiedy idzie się pod prąd, że łatwo zwątpić. Początkujący pszczelarz może łatwo poddać się takim rozterkom, tym bardziej że społeczność pszczelarska nie zawsze jest przychylnie nastawiona do tych "wariatów z Warré", tym bardziej jeśli ci wariaci nie leczą swoich pszczół chemią.
Wracając do pierwotnego tematu: moim zdaniem ul Warré świetnie nadaje się dla początkującego pszczelarza, z racji prostoty budowy, obsługi i filozofii. Myślę, że główną jego wadą jest to, że to w Polsce niszowy ul, co oznacza, że może być kłopot znaleźć lokalnego pszczelarza który będzie wystarczająco zorientowany aby doradzić w razie potrzeby. Nieco utrudnia to także pierwotne zasiedlenie ula, bo o ile dość łatwo jest nabyć zasiedlony ul Wielkopolski czy ul Dadanta, to zakup zasiedlonego ula Warré graniczy z cudem (właśnie za sprawą jego niszowości, bo technicznie rzecz biorąc ul Warré idealnie nadaje się do dzielenia rodzin). To oznacza, że już na starcie trzeba będzie nieco pokombinować by zasiedlić swoje pierwsze rodziny.
Słowem - trzeba wybrać swój kierunek, trzymać się go, no i nie poddawać się... W razie pytań lub wątpliwości oczywiście zapraszam do pisania na forum. :-)
Mateusz
Cześć Kropaśkowa,
Dziękuję za dobre słowo i cieszę się, że mój blog znajduje jakiś odzew :)
Co do ula warre - sam nie mam, ale zawsze gdzieś z tyłu głowy ta gospodarka mi się kołacze - sądzę więc, że to może być dobry pomysł, żeby zacząć od takiego ula. W razie problemów warto podpytać pszczelarzy, którzy tak praktykują - ale chyba względnie sporo można znaleźć opisów takiej gospodarki.
Z moich wyobrażeń o tej gospodarce (bo choć mam trochę różnych doświadczeń to nigdy wprost jej nie praktykowałem, więc trudno mi się jednoznacznie wypowiedzieć) wynika, że może być ona prostsza niż gospodarka w ulu ramkowym, ale z kolei może być trudniej zdobyć praktykę u kogoś z racji powszechności stosowania uli ramkowych. Ale jak to mówią: "nie święci garnki lepią", więc ucz się na błędach, rób co uważasz za właściwe i słuszne, zdobywaj wiedzę, ucz się gospodarzyć na takim ulu jaki wybierzesz.
Powodzenia :)
Bartek M.
Mateuszu i Bartku dziękuję za odpowiedzi:):) że tak wyczerpujące i że w ogóle:);)
Ule chemy wykonać sami, znaczy mój mąż😁 bo zawsze ja "wymyślam" a on mi pomaga realizować, czyli buduje itd.
Czytam i czytam Wasze artykuły i zastanawia mnie czy to dobry pomysł aby do budowy ula użyć chociaż w części desek ze starych uli innego typu? Gdyby oczywiście udało się je zdobyć. Może to ułatwiło by osadzenie rodziny. Na blogu Bartka jest wpis o pszczelarzu zza wody który właśnie docenił stare ule i kupa śmieci okazała się cennym składowiskiem materiałów do budowy "nowych uli" (nie pamiętam nazwiska bo za dużo tego czytam ostatnio).
Co do leczenia cały czas się zastanawiam jak do tego podejść, napewno będzie to zależne od pszczół jakie zdobęde ale to osobny temat. Myślę że najprawdopodobniej na początek zdecyduję się na olejki eteryczne. Perspektywa utrzymywania pasieki bez leczenia jest gdzieś w mojej głowie kuszącym wyzwaniem ale wątpię że od razu. Dam sobie czas. Muszę zobaczyć jak pszczoły będą sobie radzić w moim środowisku. Co to będą za pszczoły...
Liczę się z tym i oswajam z myślą że może się zdarzyć że stracę wszystko. Tym bardziej że pasieka bedzie mała.
Zastanawia mnie jakie to regiony Polski w których nie da się bez leczenia??? (mój to okolice Belchatowa w Łódziem) Do tej pory jak żyje tutaj nie widziałam dzikich pszczół ani nawet roju. Nie widziałam tu nigdy pasieki poza dziadkową gdy byłam dzieckiem. Choć jest nowość bo tej zimy ktoś "nowy" we wsi obok postawił na zimę dużą wędrówną pasiekę. Nic na razie o niej nie wiem. Wątpię że ona tutaj zostanie bo w moim najbliższym regionie po prostu nie uprawia się nic takiego żeby te pszczoły miały co robić.
Jak wspomniałam nie spotkałam tutaj nigdy roju ale kusi mnie okrutnie postawić ul w starej min 100 letniej części lasu nieopodal w celu "a może tak zamieszka
w nim dziki rój i go przygarnę". Zawsze gdy zbieram tam jagody w górze brzeczy jakby pszczoły.. Tylko nie wiem czy to dobry pomysł. Chodzi przede wszystkim o bezpieczeństwo innych osób które mogłyby niechcący takie wojownicze pszczoły wkurzyć (rozważam caly czas intensywnie lokalizację uli a to u mnie dość trudne..mokro, chłodno, wietrznie, waska a długa działka, pola obok, sąsiedzi opryskiwacze, leśni spacerowicze itd) to jest chyba moja największa zagwózdka..
Jeśli o zasiedlenie chodzi, to zaiste najlepiej użyć korpusu, który już posłużył. Pszczoły doceniają zapach dawnego wosku i kitu i chętniej zostają w takim miejscu. Czy składanie ula ze starych desek ma sens? Pewnie tak, aczkolwiek mi byłoby szkoda pracy... No chyba, że mówimy o deskach zadbanych, co najwyżej dwu- albo trzyletnich, które mają szanse pożyć jeszcze co najmniej drugie tyle.
Można też rozważyć zakup używanego ula, np. wielkopolskiego, rozebrać go i podocinać aby zrobić z niego ul Warré. Ul Ludowy jest najmniejszym z uli, więc można go wykonać na podstawie jakiegokolwiek innego ula.
Taki stary ul (lub nowy ul ze starych desek) należy koniecznie opalić, by nie odziedziczyć ew. chorób albo zarodników po poprzednich lokatorach.
Przy nowiutkim ulu można skłonić pszczoły do pozostania za pomocą kilku sposobów:
- natarcie wewnętrznych ścian ula świeżą melisą (pszczoły przepadają za jej zapachem) lub wabikiem na pszczoły
- zamontowanie jednego lub dwóch plastrów zbudowanych u zaprzyjaźnionego pszczelarza (wymaga to użycia przelotki aby móc zamocować ramkę Warré w ramce "normalnego" ula)
- zamknięcie nowo zasiedlonego ula na 48h w piwnicy (konieczne jest w tym wypadku dokarmianie)
Umiejscowienie pasieki jest zawsze pewnym wyzwaniem, nie ma ściśle określonych zasad w tym temacie... a pryskających sąsiadów w praktyce nie da się uniknąć, bo pszczoły potrafią przemieszczać się w promieniu 2 do 3 km od swojego ula w poszukiwaniu nektaru.
Stawianie ula na kompletnym odludziu też może wiązać się z pewnymi nieprzyjemnościami: ludzkim wandalizmem lub kradzieżą, albo przykrościami ze strony lokalnej fauny. Ja w tym roku np. straciłem jedną rodziną za sprawą lisa, który zdołał otworzyć dach ula i rozbebeszył całe gniazdo w poszukiwaniu miodu. Łasice, borsuki i myszy również potrafią być dokuczliwe w tym kontekście.
Słowem - nie ma lekko, wszystko trzeba zawczasu dobrze przemyśleć, a i tak nigdy nie ma żadnej gwarancji że sprawa się uda. :-)
Mateusz
Dziękuję za rady😊 pomysł z melisą jest super a wabik na pszczoły to mnie zaskoczył😁
Z sąsiadami od których dzieli mnie kilka działek jakoś się może dogadam, gorzej z rolnikami którzy wiosną i jesienią potrafią pryskać o 16 w wietrzny dzień że trzeba uciekać do domu jak się nie chce tego nawdychać. Dzieci zagonię a pszczoły.. Dobrze że nikt tutaj nie uprawia ziemniaków. Ja muszę jeszcze dosadzic rośliny na dziurę pożytkową żeby jak najwięcej pszczół zostało na moim terenie.
A czy używany opalony ul jest atrakcyjny dla pszczół?? Bo może źle to ujęłam ale o te używane deski chodzi mi ze względu na zapach gniazda a nie moje finanse.
Co do lokalizacji pasieki jeszcze chodzi mi po głowie las ktory mam 30 m od domu i zaraz przy drodze dojazdowej do mojego domu(leśnej mało używanej) jest moja część tego lasu. Dalej już reszta dużego lasu. Wylotki zwrócone by były na las a nie na dom i ogród. Las to brzoza z sosną. Sporo wrzosu w pobliżu. Wydaje się najmniejsza kolizja z ludźmi. Tylko nie wiem co z cieniem w lesie. Obawiam się wilgoci. Z drugiej strony wszelkie inne miejsca są okresowo narażone na duży wiatr.
Opalony ul jest jak najbardziej atrakcyjny, wszak nie chodzi o to przecież, by zostały z niego zgliszcza. Opalenie polega na przejechaniu po każdej wewnętrznej stronie korpusu płomieniem przy użyciu palnika gazowego. Wizualnie nie ma żadnej zmiany, drewno nie zdąży się nawet osmalić. Resztki starego wosku i kitu lekko się stopią i wnikną w drewno, ale zapach zostanie.
Pomysł z lasem może być dobry, w zależności od tego jak jest położony. Ojciec Warré mówi, że ul powinien być tak umiejscowiony, aby pierwsze promienie porannego słońca wpadały na wylotek by wybudzić pszczoły. Podaje on również, że najgorszym wrogiem pszczelej rodziny jest letnie słońce o południu. Ul nie może też być w dołku, bo tam zbiera się mgła i wszelka wilgoć. Po mojemu to wszystko przekłada się na pasiekę umiejscowioną na lekkim wzniesieniu albo zboczu, z otwartą przestrzenią na wschód, jakimś nie za gęstym krzakiem lub niewielkim drzewkiem od południa i osłoną (ścianka, mur, stodoła) od północy. ...znaleźć takie miejsce w swoim otoczeniu to już oczywiście zupełnie inna para kaloszy, często trzeba pójść na jakiś kompromis.
Jeśli o wilgoć chodzi, to rozwiązaniem może też być podniesienie ula, albo użycie dodatkowego korpusu, który będzie spełniał funkcję wiatrołapu (Francuzi mówią na taki korpus "vide sanitaire", czyli przestrzeń sanitarna).
Mateusz
Hej,
liczenie się ze stratą całości w dzisiejszych czasach to norma - i to niezależnie czy się leczy czy nie (choć oczywiście nie lecząc to prawdopodobieństwo jest większe).
Co do kupienia starego ula, żeby go przebudować - moim zdaniem szkoda czasu i pracy. To jest bardzo pracochłonne. W życiu bym tego nie robił, chyba że z nudów, bo nie miałbym co robić w soboty... ;) Lepiej zbudować "nowy" ul z desek (nowych czy starych), albo kupiony używany zostawić i korzystać z niego do jego naturalnej śmierci. Jeśli znajdziesz stary ul w dobrym stanie i cenie, to może warto po prostu chwilę z niego korzystać, żeby nauczyć się innego sposobu, a nie na siłę szukać ula warrego. Jeśli natomiast musi to być ul warre, to - jak pisałem - po prostu bym taki zbudował i zastosował jakiś sposób podany przez Mateusza.
Co do opalenia - to pozwolę się nie zgodzić ;-) Owszem, zagrożenie chorobami istnieje, ale jeśli chcemy trzymać pszczoły naturalnie i minimalizować zabiegi, to nie ma co wariować - one muszą zetknąć się ze środowiskiem, w którym potencjalnie są mikroorganizmy. Ba, w swojej masie są one korzystne, a nie szkodliwe. Szkodliwe są i owszem patogeny, ale z nimi chyba i tak nie wygramy. Nawet jak ul będzie "czysty", to wystarczy parę kontaktów z pszczołami z sąsiedztwa i już mamy w ulu wszystko czego się obawiamy. A opalenie zabije też bakterie i grzyby pozytywne, które zaczynają tworzyć ulowy mikroklimat.
powodzenia :-)
ps. nie wiem czemu mi się wysłała poprzednia wiadomość drugi raz... do usunięcia :)
Dziękuję za odpowiedzi😊 czytam teraz książkę Warrego😊 jestem bardzo zadowolona bo wreszcie ktoś pisze jak "krowie na rowie" czyli coś dla mnie. Wyjaśnia mi się wiele. A na praktykę u zaprzyjaźnionego nie mam co liczyć. Już zauważyłam spojrzenia z obawą konkurencji. Jeden taki może by się czymś podzielił ale mam bardzo słabą głowę😉 tak czy siak oni nie mają pojęcia o tym czego ja oczekuję od pszczekarstwa. To nie ich system wartości. Więc tak jak Bartek pisze będę się uczyć na błędach. Nawet jak mi nie wiele z tego wyjedzie to moje środowisko zyska napewno. Mam jeszcze pewne pytania w głowie ale może jest na nie odpowiedź w książce😊 pozdrawiam Was😉
Witam ponownie😊 rozglądam się za pszczołami. Ponieważ jestem zielona to zastanawiam się czy są jakieś pszczoły których absolutnie nie powinnam kupować jeżeli chcę je prowadzić w ulu Warrego? Lub może jakieś bardziej nadające się? Ważne jest też że mam zamiar leczyć je bardziej naturalnie a w miarę jak poczuje się w tym pewniej i poobserwuje ja to u mnie wyglada będę dążyć do ograniczenia leczenia. Może to w ogóle powinien być nowy watek?
Jeśli o ul Warré chodzi, to nie znam żadnych szczególnych przeciwwskazań. Natomiast niezależnie od użytego ula sądzę, że najrozsądniej jest korzystać z pszczół lokalnych, tj. naszych środkowoeuropejskich mieszańców. W końcu to one mieszkają tu od zawsze, i są bez wątpienia najlepiej przystosowane do lokalnych warunków, klimatu, flory...
Mateusz
hej,
startuję w tym roku z pasieką, czasu na samodzielne wykonywanie uli mam mało więc musiałem nabyć horrendalnie drogie na start. Później się coś pokombinuje, żeby wyszło taniej bo w końcu taka jest konstrukcja i zamysł Opata. Dam znać jak się będzie sprawa rozwijała, jeśli dobrze to może nawet sąsiada przeciągnę z wielkopolskich na ciemna stronę mocy...
Witaj PedroHumberto,
Fajnie wiedzieć, że jest nas (pasjonatów Warrégo) więcej.
Konstrukcja ula w jego podstawowej wersji (płaski dach, brak okienek) jest bardzo prosta. Potrzeba do tego tylko kilku desek i czegoś co pozwala precyzyjnie wycinać drewno, z zachowaniem kątów prostych. Idealna jest do tego mała piła stołowa. Wykonanie korpusu to tylko poskładanie czterech deseczek, a wyżłobienia na snozy można szybko zrobić piłą stołową, jeśli ma ona regulowaną wysokość ostrza (ja już tylko tak robię, dużo szybciej i przyjemniej niż frezarką). Dach w prostej wersji to tylko poduszka (kadr z czterech deseczek) z postawioną na nim pokrywą 40x40 (np. od studzienki kanalizacyjnej, lub kawałek blachy).
Jeszcze masz sporo czasu zanim rozpocznie się sezon, być może warto rozważyć samodzielnie wykonanie. :)
Tak czy siak - witaj na forum, i powodzenia!
Mateusz
dziękuję,
w sumie tak, mam taki okazjonalny ulik 22x22 i jest np. dennica dużo prościej rozwiązana, pewnie sam się pobawię, a z dodatkowymi korpusami na pewno. Trzeba tylko złapać schemat wykonania i zapewne przydały by się narzędzia
pozdrawiam
To ciekawe, że wspominasz właśnie o dennicy, bo akurat sam eksperymentuję z nieco uproszczoną wersją. To wersja mocno zainspirowana oryginalną konstrukcją ojca Warré, ale w jednej trzeciej osiatkowana. Opiszę to zaraz w osobnym wątku, być może temat kogoś zainteresuje.
Wątek zamknięty z powodu braku aktywności od ponad 180 dni.