Z tym doświadczeniem to bez przesady :) U mnie jest ten problem, że ta moja garstka doświadczenia dotyczy bardzo specyficznych (moich) warunków, więc nie zawsze da się je przełożyć. I z wodą tak jest, bo ja nigdy nie podawałem pszczołom wody... U mnie nie ma takiej potrzeby, bo na działce mam źródła i strumyki. Opryski to też temat który mnie ominął. Ziemia u nas słaba, granitowa, upraw brak, a lokalna ekonomia opiera się głównie na ekstensywnym wypasie rudych limuzyn.
W przeszłości zdarzyło mi się skorzystać z podkarmiaczki wlotkowej do podania syropu. Wydaje mi się, że taka mogłaby się nadać również do nieinwazyjnego podawania wody. To coś takiego:
https://miejskiroj.pl/produkt/podkarmiaczka-wlotkowa-z-gwintem/
Wsuwa się to przez wlotek, a buteleczka z syropem (lub wodą) zostaje na zewnątrz, odwrócona do góry dnem. W Twojej sytuacji pozwoliłoby to wsunąć pszczołom trochę wody, kiedy reszta wlotka jest zatkana jakąś gąbką albo inną jutą.
Inna sprawa, to na ile zamykałabyś wiosną rodzinkę? Bo to jednak newralgiczny czas dla pszczelej rodziny. Jeśli miałaby być zamknięta dłużej, niż kilka godzin, to być może należałoby pomyśleć o podkarmieniu rzadkim syropem... A woda wtedy chyba i tak już niepotrzebna? Ale powtórzę, że w sumie to nic nie wiem, bo ja w zasadzie nie reguluję pszczołom życia, brak mi zatem intuicji w takich sprawach.
Mateusz