GłównaSchematPodręcznikLinkiForum
skocz do końca lista wątków

Wymiana starej woszczyzny w części gniazdowej

Wątek zamknięty z powodu braku aktywności od ponad 180 dni.

Witam forumowiczów. W wolnej chwili studiuję podręcznik (podziękowania dla właściciela tej strony), ale nurtuje mnie jedna rzecz na którą odpowiedzi jeszcze nie znalazłem. Czy w filozofii pszczelarzenia według ks.Warre dochodzi do wymiany starej, czarnej woszczyzny? Udało mi się tylko odszukać informację o praktyce dodawania nowych korpusów, ale co ze starymi? Szukam jakiejś analogii do praktyki usuwania starych ramek z czarnymi plastrami w gospodarce opartej na ramkach ruchomych, ale może to nie jest istotny problem w tej gospodarce? Dziękuje i pozdrawiam Dziękuję za wskazówkę.
Jak miło że piszę tutaj nie tylko Ja!😊 Też mnie to zastanawia. Mam ul który mam drugi sezon i nie robiłam w nim miodobrania więc plastry są nie odświeżane. A plastry te pochodzą jeszcze z innego ula. I już kminię co jeśli on przezimuje? Czy mu jakoś odmłodzić zabudowę?
ccde6166fa705b31 76f7a923a0c2be0b 750658a2711af3ed cd2834717af6d1fe d80ab2029ddf66bd 8dc70d91f338c230 6a0646fb62648996 22e82f20a84fd01a
> Czy w filozofii pszczelarzenia według ks.Warre dochodzi do wymiany starej, czarnej woszczyzny? Udało mi się tylko odszukać informację o praktyce dodawania nowych korpusów, ale co ze starymi?
Do wymiany - a raczej usunięcia - starej woszczyzny dochodzi podczas miodobrania. Kiedy dodajemy nowy korpus od dołu, to po jakimś czasie z reguły pobieramy najwyższy korpus by pozyskać z niego miód. Stare plastry zostają wówczas zniszczone, a wosk nigdy nie wraca do ula. Zakładając, że zimujemy zawsze na dwóch zabudowanych korpusach, to wosk nie starzeje się więcej jak dwa lata. To jest oczywiście "idealna" sytuacja. W praktyce, od nowozasiedlonej rodziny nie zawsze da się pobrać miód już na drugi rok, więc przy takich młodziutkich rodzinach może się zdarzyć, że wosk zostanie w ulu 3 lata. To samo dotyczy sytuacji, w której decydujemy się na wyrojenie rodziny - macierzak zachowuje wtedy swoje plastry rok dłużej. Mateusz
Kropaśkowa, to się robi samo. Wybij miód przed podkarmianiem to weźmiesz korpus z woszczyną. A trzy lata to jeszcze nie tragedia Marcin
Marcin ja rozumiem jak się to robi. W moim rozkminianiu chodzi mi o zdrowie pszczół w takich "startch" plasrach i bardziej zastanawiam się czy jakoś powinno się jednak, w inny sposób, odświeżyć gniazdo. Ale przy 2warre chyba nikt tego nie robi. Najwyżej rodzina osypie się i wtedy.
ccde6166fa705b31 76f7a923a0c2be0b 750658a2711af3ed cd2834717af6d1fe d80ab2029ddf66bd 8dc70d91f338c230 6a0646fb62648996 22e82f20a84fd01a
> W moim rozkminianiu chodzi mi o zdrowie pszczół w takich "startch" plasrach i bardziej zastanawiam się czy jakoś powinno się jednak, w inny sposób, odświeżyć gniazdo.
Jak rozumiem chodzi o "stare plastry" pozyskane z dużych uli i umocowane drogą druciarstwa do snóz dla potrzeb wprowadzenia rodziny, tj. pierwotnego zapszczelenia ula ludowego? Jeśli tak, to te odrutowane plastry są w najwyższym korpusie, więc wylecą w pierwszej kolejności - albo po roku, albo najwyżej po dwóch jeśli rodzina była od początku słaba. Nie widzę zatem sensu kombinować. Mateusz
Czym bardziej młody pszczelarz kombinuje i poprawia opata, tym więcej energii później traci na rozwiązywanie problemów, które sam stworzył. Skoro opat mówi, że nie przenosi się rodzin w całości z gniazdem to trzeba go słuchać. W metodzie warré nie stosuje się metod tzw "chop and crop". Pszczoła luzem załatwia nam wszystko łącznie z nowo odbudowanym gniazdem, warrozą, i innymi chorobami. Można oczywiście zrobić jeszcze odkład metodą Warré, ale to dopiero jak się ma dojrzałe rodziny. Opat wraz z projektem ula dał szczegółowy opis hodowli, którego trzeba się trzymać. Ul warré to metoda, w innym wypadku to tylko skrzynka 30 cm na 30 cm. Marcin
Tak. Chodzi mi o przenoszone i mocowane plastry. Marcin może nie czytał że tak przeniosłam pierwsze pszczoły do warre. (Wiem już że to zła metoda-tematu już nie poruszajmy) Ale nie tylko. Mam też na myśli sytuację w której rodzina mieszka sobie na tych samych plastrach dłużej niż 3 lata i miodu w ilości do zbioru u niej nie było. O takiej sytuacji Warre nie pisze. Według niego co dwa lata górę się zabiera i już. On też opisuje (bynajmniej w wydaniu 12tym) "inwentaryzację" przed zimą na której to pszczelarz "wie ile ma zabudowanych korpusów" które może wykorzystać ustalając stan pasieki na zimę. Nie do końca to rozumiem skąd by te plastry były skoro po osypanych rodzinach powinny iść do likwidacji a miodobraniem się je niszczy. Może wyjaśni mi to przeczytanie edycji 5 książki opata która sobie czeka na półce na zimę. Luźno na razie zastanawiam się czy sytuacja przedłuzającego się mieszkania rodziny na tych samych plastrach nie powstaje gdy używa się półkorpusu-nadstawki na miód. Ale ten temat czeka do zgłębienia również na zimę. Wszystkie dywagacje oczywiście dotyczą sytuacji że rodzinka daje rade przeżyć kolejne zimy. Rozkminiam też czy
ccde6166fa705b31 76f7a923a0c2be0b 750658a2711af3ed cd2834717af6d1fe d80ab2029ddf66bd 8dc70d91f338c230 6a0646fb62648996 22e82f20a84fd01a
> Mam też na myśli sytuację w której rodzina mieszka sobie na tych samych plastrach dłużej niż 3 lata i miodu w ilości do zbioru u niej nie było. O takiej sytuacji Warre nie pisze.
Pisze, pisze. Budowanie plastrów to naturalna potrzeba pszczoły, więc w zdrowej rodzinie gniazdo musi się rozwijać (wydłużać) każdego sezonu. Jeśli masz pszczoły, którego przez 3 lata nie zabudowały żadnego korpusu, to jest to zwyczajna patologia. Opat radzi nie inwestować w takie rodziny. Bez ludzkiej pomocy, ten wieloletni słabiak niechybnie zemrze i ul będziesz mogła zasiedlić bardziej wartościową (żywotniejszą) rodziną. I nie chodzi mi tu absolutnie o jakąś produktywistyczną selekcję, ale umiejętność tworzenia plastrów i ich wypełniania w *jakimś* stopniu to jednak minimum, które każda rodzina musi ogarniać aby móc przeżyć. Mateusz
W trakcie całego mojego pszczelarzenia nie spotkałam się z sytuacją w której rodzina nie odbudowała by gniazda. Mogły być słabsze bądź lepsze sezony, ale gniazdo zawsze odbudowały. Myślę że to wypadkowa siły rodziny i pożytków. U mnie są pożytki wiosenne i pierwszej połowy lata, ciężej zazimować rodzinę na naturalnym pokarmie, ale zawsze zimuję rodziny na tegorocznych plastrach. Myślę, że jeśli gdzieś jest taka bida, że pszczoły nie potrafią wybudować gniazda to należy znaleźć lepsze miejsce na pasiekę. Marcin
Mateusz V. dziękuję za dokładną odpowiedź. Chciałbym jeszcze zapytać praktyków jak wyglądają plastry z pobieranego korpusu do miodobrania. Czy zdarza się w nich czerw? Rozumiem, że patentów z kratami odgrodowymi nie stosuje się?
ccde6166fa705b31 76f7a923a0c2be0b 750658a2711af3ed cd2834717af6d1fe d80ab2029ddf66bd 8dc70d91f338c230 6a0646fb62648996 22e82f20a84fd01a
Co delikatniejsi wareiści dostawiają kratę parę tygodni przed zebraniem korpusu, ale to zdecydowanie nie mainstream. Ja nie stosuję kraty, to po mojemu zbędny wydatek i niepotrzebny trud. Jeśli korpus jest gotowy do pobrania, to co do zasady i tak nie powinien zawierać czerwiu. A jeśli zdarzy się drobne niedopatrzenie i parę komórek z czerwiem jeszcze się znajdzie, to też nie ma tragedii: te kilka larw łatwo wyciągnąć z miski podczas rozdrabniania plastrów. Poza tym wszelkie nieczystości (w tym ew. larwy) tak czy inaczej zostaną na sicie podczas ściągania miodu do odstojnika. Mateusz
Rafał, metoda warré to metoda mało inwazyjna, o niskim stopniu intensywności produkcji. Wykorzystuje naturalne instynkty i skłonności pszczół. Pszczoły zawsze składają pokarm powyżej czerwiu i trochę bardziej z tyłu, oraz z boków, gniazdo jest jakby od góry boków i tyłu opatulone miodem i pierzgą. Czerw znajduje się od strony wylotka. Bezpośrednio nad czerwiem i obok jest pierzga. Jak jest gwałtowny przypływ nektaru to trochę się ten schemat wali bo pszczoły mają wbudowany priorytet noszenia pożytków i potrafią wszystko zalać, ale w okresach bezpożytkowych wszystko sobie poukładają wg tego schematu i nieważne czy to leżak czy stojak. W leżaku większość miodni jest z boków w stojaku nad czerwiem. Opat w swojej metodzie wykorzystuje tą cechę pszczół i poleca zabierać górny korpus jak będzie zapełniony miodem, z poszytymi plastrami i pozbawiony czerwiu. Jeśli weźmiesz korpus gdzie jest czerw to najczęściej również miód nie będzie poszyty, a ty ogołocisz pszczoły z wszystkich zapasów. Rodzinie zaleca się zostawić conajmniej 5 do 7 kg zapasów, czyli pół korpusu. Mając troche doświadczenia dowiesz się kiedy na twoim terenie można to zrobić, pomocne wskazówki to przede wszystkim ważenie ula, doświadczony pszczelarz lekko unosząc ul z jednej strony wie czy jest miód. Mój wujek (rocznik 1933) w leżaku nadstawkowym uderzał ręką w nadstawkę i po odgłosach stuku wiedział czy miód jest do wzięcia. Dodatkowo dobrym patentem jest przed odebraniem miodu, górny korpus po odłączeniu od reszty ula dowolną metodą, pochylić, i rozchylając plastry zobaczyć co jest na środkowych plastrach. Przy ładnych równych plastrach można środkowy plaster odciąć od ścianek i dolnej snozy podcinaczem, wyciągnąć i popatrzyć co tam jest. Nie polecam tego bo: pierwsze primo nawet równe plastry mają mostki między sobą i można narozrabiać, można wymielić pszczoły, zabić matkę , wywołać rabunki, no i wnerwić całą rodzinę tak że pogoni itd, drugie primo metoda warré to gospodarka korpusowa i operujemy korpusami. Trzeba trochę praktyki i tyle. Ja wyciągam plastry tylko w kilku rzadkich przypadkach. Najważniejszy to kontrola weta. Marcin

Wątek zamknięty z powodu braku aktywności od ponad 180 dni.