Wątek zamknięty z powodu braku aktywności od ponad 180 dni.
Gdybym miała plan leczenia późno jesiennego czymś do zakrapiania to...nie dało by się. Tak budują moje pszczoły.
https://imgpile.com/images/DazzOi.md.jpg
https://imgpile.com/images/DazfQl.md.jpg
Poza tym rabowny warre jednak jest zrabowany. Założyłam na niego słomiankę bo szkoda mi samego ula jako ula. Pszczoły latały całkiem przyzwoicie ale zapasów zostało im trochę ponad 3kg😞 miałam nadzieję że jednak jest dla nich jeszcze szansa, ale po dzisiejszym dniu muszę się z nimi pożegnać😞 do tego pod ulem dopatrzyłam się takich brązowych kropek jak w tamtym roku pod ulem który nie przezimował. (Moim zadaniem to kupy chorych pszczół) Przypuszczam że to ta sama choroba, jakaś" pokarmowa" odwarrozowa, która zdecydowała o osypaniu "małego" ula w tamtym roku.
Jeszcze poza tym chyba pożegnam się z "szafką". Za dużo wydaje mi się w nim pszczół ze zdeformowanymi skrzydłami wywalanych w brzydką pogodę. Dziś latał ładnie ale nie spodziewam się sukcesu. Rupciowi też zdarzają się takie pszczoły, ale zdarzają to dobre słowo.
Oba warre tegoroczne wyglądają ok choć ten zsypaniec który prawdopodobnie rabował, latał dziś dużo mniej niż ten drugi który zimuje na jednym korpusie i kilku plasterkach drugiego. Ten jednokorpusowy mi się podoba😏 gdy oceniam jego ruch w taki ładny dzień jak dziś. W zasadzie tylko on nie budzi u mnie żadnych obaw o przetrwanie zimy.
Tyle😚
A Twój sposób budowy plastrów jest zaiste ciekawy. Mi takie rzeczy czasem się zdarzają, ale to naprawdę ewenement. Może masz zbyt małe odstępy między snozami? Rozmiar komórki pszczelej to ok. 5 mm, więc patrząc na zdjęcie wygląda, jakby Twoje odstępy miały poniżej centymetra. Chyba, że to jakieś złudzenie. Tak czy inaczej, skoro pszczoły tak zbudowały, to widocznie jest im to do czegoś potrzebne.
> Poza tym rabowny warre jednak jest zrabowany.Tutaj nie ma zaskoczenia. Jeśli rodzina nie ma woli życia, to nic nie poradzisz. A syrop, który zniknął, nie przepadł - został tylko przekazany rodzinie, która ma lepsze szanse przeżycia. W przyrodzie nic nie ginie. Z tego co piszesz to leitmotivem w Twojej pasiece jest DWV i coś podobnego do nosemozy. To pierwsze to zbyt wysoka presja dręcza, a to drugie ciężko powiedzieć. Może też od varroa, a może zatrucie lub jakieś niedożywienie... Może warto podpytać okolicznych pszczelarzy (jeśli znasz), czy doświadczają czegoś podobnego? Mateusz
Wątek zamknięty z powodu braku aktywności od ponad 180 dni.