GłównaSchematPodręcznikLinkiForum
skocz do końca odpowiedz lista wątków

Płytka gres jako daszek warre

Takie coś widać w ulu z płytką gres zamiast daszku i pełną dennicą. https://imgpile.com/images/xsMBES.md.jpg Za zimno żeby tam szperać i bardziej dociekać ale to na 99% wygląda na wodę z ula. Cały ul ma pochył w stronę wylotka. Czy to dobrze czy źle?? Wilgoci w poduszce nie spodziewam się bo osypana szafka też miała dach z płytki i tam wszystko było ok po otwarciu ula.
ccde6166fa705b31 76f7a923a0c2be0b 750658a2711af3ed cd2834717af6d1fe d80ab2029ddf66bd 8dc70d91f338c230 6a0646fb62648996 22e82f20a84fd01a
W ulu ciepło - a przynajmniej cieplej niż na zewnątrz. Wilgotność wyższa, bo pszczoły wydychają wilgoć, a i z odsklepionych komórek zawsze co nieco odparuje. Ścianki zimne. Dzieje się więc to, co na autobusowej szybie zimą: punkt rosy przesuwa się do wewnętrznej strony przegrody i para wodna wykrapla się na powierzchni ścianki, po czym spływa w dół. Zupełnie normalna sprawa. Nachylenie ula nie ma znaczenia. Tradycyjnie ule nachyla się leciutko w przód (w stronę wylotka) po to, żeby ta wykraplająca woda trafiła jak najszybciej do wylotka i nie zalegała na dennicy, ale przy osiatkowanej dennicy to wszystko jedno, bo woda jak nie wylotkiem, to wyleci siatką. Mateusz
Dziękuję. To chociaż tyle. Bo martwię się o ten ul. Jak klękam i zaglądam w wylotek to widać dywanik pszczół. W drugim warre dywanika nie widać i jest dużo mniej pszczół które wysypują się z ula a sam ul przy osłuchiwaniu jest dużo głośniejszy. Będę się bardzo cieszyć jakby mi już nic nie padło. Bo już nawet mi się miodu odechciało jak mam ten miód mieć z padłych rodzin😥
Woda skraplająca się w ulu jest wykorzystywana do rozcieńczania miodu przez pszczoły, tak że bez obaw trochę jej potrzeba. Ważne by nie było tej wilgoci za dużo bo pleśnieją plastry, szczególnie te nie obsiadane. W ulu z zamkniętą dennicą zazwyczaj trzyma się wylotki otwarte na maksa, przy dennicy siatkowanej to zazwyczaj wszystko jest ok. Niestety są jeszcze paskudne ryjówki, ale to pewnie też można rozwiązać, np przymknięte wylotki, ale dodatkowo jakaś ekstra wentylacja. Nigdy nie brałem ryjówek na poważnie, ale jak widać gdzie nie gdzie są problemem. Marcin
Dziękuję za odpowiedzi. Jak przyjedzie czas zobaczymy co jest w środku pod tym gresem, na dennicy i w poduszce. Puki co nie mogę wytrzymać tak jak moje pszczoły. Nadal nie było oblotu. Dziś czyli 10luty było 9stopni ale pochmurno i tak wilgotno aż powietrze się kleiło. Leszczyna zakwita a nie ma warunków żeby z niej skorzystać. W ulu z siatką w dennicy kilka pszczołek polatało przed wylotkiem i to tyle. W tym z pełną cisza. Cisza w sensie że nic nie latało. W środku coś brzęczy ale nie wylazły.
Dziś tak wygląda wylotek w ulu z pełną dennicą i płytką zamiast daszku. https://imgpile.com/images/xLvYMS.md.jpg Od kilku dni nie wiedzę kropelki wody a za to widzę pleśń. Wydaje mi się że ten ul jednak osypie się zupełnie. Przypuszczam że jest tam garstka pszczół. Przestałam być o niego spokojna gdy od jakiegoś czasu zbyt dużo pszczół zaczęło wypadać z ula. Gdy pisałam o pszczołach w śniegu wypadały z niego pojedyńcze pszczoły. Od kąd snieg stopniał i zrobiła się pogoda wilgotna i na plusie pszczoły osypane co rusz zasłaniały wylotek. Potem znowu na jakiś czas był śnieg i pszczoły nadal się sypały. Od paru dni widzę że już prawie nie wypadają z ula.. Wczoraj postanowiłam ich posłuchać i nie jestem pewna czy je słyszę. Coś tam bzyknęło i tyle. Nie jestem pewna czy słyszę szum z otoczenia czy szum pszczół. Nie chcę za bardzo im gmerać. Za to ten drugi ul na jednym korpusie ryczy jak flota radzieckich samolotów. Wystarczy tylko lekko zbliżyć wężyk do wylotka i już je słychać. I tm jesli coś wypadnie przed wylotek to pojedyńcza pszczola. Mam takie wnioski, że możliwe jednak, że pełne dennice przy takiej pogodzie jak mi się trafiła, czyli plus kilka stopni, błoto i jeszcze raz bloto, są naprawdę złe dla pszczół. Liczyłam że skoro tyle pokoleń ludzie mieli pełne dennice to będzie ok jeśli tak zostawię je na zimę. Prawdopodobie ta rodzina mogła zmagać się z różnymi problemami zimowli ale myślę że wilgoć przechyliła szalę na ich niekorzyść. Choćby to, że to właśnie ona była rabusiem. Sporo pszczół z ula rabowanego przeszło do niej (sypały się "kolorowe" pszczoły). Jeśli dalej utrzyma się taka pogoda to szanse że mogą się uratować są znikome lub to co przeżyje nie da rady się rozwinąć. Oblotu dalej nie było.
ccde6166fa705b31 76f7a923a0c2be0b 750658a2711af3ed cd2834717af6d1fe d80ab2029ddf66bd 8dc70d91f338c230 6a0646fb62648996 22e82f20a84fd01a
O ile nieco wody wylatującej od czasu do czasu z ula nie jest problemem, o tyle pleśń jest oznaką patologii. Z tego co opisujesz (wrażenia słuchowe), to rodzina ma bardzo niewielkie szanse dożyć wiosny. Jeśli zależy Ci na jakiejś próbie ratowania, to ul możesz ew. przenieść do jakiegoś suchego pomieszczenia gospodarczego i dokarmiać syropem do wiosny. Ale to i tak na nic, jeśli matki już nie ma, a tego się nie dowiesz. Poza tym wątpię, czy warto się trudzić o taką garstkę pszczół-niedobitków... Twoje wnioski wydają mi się bardzo celne, dzięki za dzielenie się nimi tutaj. Nie jest łatwo dzielić się niepowodzeniem, dlatego tym bardziej doceniam Twój wysiłek. Jeśli chodzi o pełne dennice, to kilkukrotnie tu na forum przed nimi przestrzegałem... Same w sobie nie są złe, ale na takich dennicach rodzina jest bardzo podatna na przegrzanie bądź zawilgocenie więc lokalizacja ula staje się kluczowa. W odpowiednim miejscu pełna dennica może się sprawdzić, ale ja nie widzę sensu kombinować skoro rozsądnie osiatkowana dennica (tj. nie w 100%, tylko 30-50%) zapewnia zdrową atmosferę ula bez żadnych wad. Mateusz
Tak wiem co Ty piszesz o takich dennicach. Teraz już rozumiem dlaczego. Co do syropu to napewno nie ma sensu bo one miały dużo zapasów. Bardziej myślę czy podmiana dennicy miała by sens czy to gwóźdź do trumny. Bo pszczoły się nie obleciały, mają pełne brzuchy, a tutaj by trzeba zdjąć słomiankę, odkręcić trzy wkręty mocujące dennucę, unieść ul i podłożyć nową z siatką. Żeby to zrobić trzeba zdjąć dach bo by zbyt przeszkadzał. To wszystko to duże zakłucenia dla pszczół. Może pleśń pojawiła się z powodu zbyt małej liczby pszczół. One wytwarzają wtedy zbyt mało ciepła i niska temperatura powietrza wylatującego wylotkiem powoduje że pleśń się pojawia. Pamietam że już raz pytałam o zapleśniałe pszczoły w innym ulu który dotrwał wiosny jako garstka nie mająca szans. Zastanawiam się bardzo czy takie same warunki miały by pszczoły na ekodennicy.
Żebym nie została źle zrozumiana to może jeszcze dopiszę, że tak realnie na podmianę dennic zdecydowała bym się tylko w czasie oblotu i to dopiero jak bym ten oblot oceniła jako dajacy nadzieję na przetrwanie tej rodzinie. I pod siatkę w dennicy dała bym nieco słomy żeby nie było bezpośrednich podmuchów wiatru w ul. Teraz nie zamierzam nic robić. A niestety prognoza pogody oblotu nie szykuje.
ccde6166fa705b31 76f7a923a0c2be0b 750658a2711af3ed cd2834717af6d1fe d80ab2029ddf66bd 8dc70d91f338c230 6a0646fb62648996 22e82f20a84fd01a
> Co do syropu to napewno nie ma sensu bo one miały dużo zapasów.
Nie chodziło mi o zapasy, tylko o pozasezonowe pobudzenie czerwienia. Ale to ma sens wyłącznie w połączeniu z zapewnieniem odpowiedniej temperatury - dlatego wspominałem o wstawieniu ula gdzieś w suche miejsce. Taka patologiczna symulacja wiosny... Przy garstce pszczół w środku zimy to jedyna nadzieja (aczkolwiek nikła). No i wymaga, żeby pszczoły miały zapasy pierzgi, bo obecnie nie znajdą pyłku, poza jakimiś symbolicznymi ilościami z leszczyny.
> Może pleśń pojawiła się z powodu zbyt małej liczby pszczół.
Tak, to bardzo prawdopodobne. Ale jak to często bywa, powodów może być kilka, i dopiero jak się nałożą to jest nieszczęście. Mokra pogoda + słaba rodzina + pełna dennica + wietrzna lokalizacja... Być może gdyby jeden z tych elementów odjąć to byłoby zupełnie inaczej, ale możemy tylko gdybać.
> na podmianę dennic zdecydowała bym się tylko w czasie oblotu
W warunkach, które opisujesz, jakikolwiek oblot jest mało prawdopodobny. Ta niewielka ilość pszczół, która jeszcze żyje, będzie do końca chronić matkę (jeśli ta w ogóle jeszcze jest), ściśle przylegając do niej, aż sobie tak wspólnie zapleśnieją. Niektóre robotnice spróbują schować się do komórek, tam umrą, i również zapleśnieją. A z nimi plastry. (kilka lat temu już to przerabiałem...)
> I pod siatkę w dennicy dała bym nieco słomy żeby nie było bezpośrednich podmuchów wiatru w ul.
Raczej niedobry pomysł, bo słoma przesiąknie od gruntu i będzie wiecznie parować pszczołom w siatkę. Sporadyczne podmuchy wiatru są nieszkodliwe, kiedy rodzina jest zabudowana na dwóch korpusach, bo dolne plastry chronią i izolują gniazdo. Do tego taka leżąca słoma to fajna przynęta na wszelkie gryzonie. Reasumując, jeśli w ogóle chcesz cokolwiek robić z tą rodziną, to po mojemu masz dwie opcje: a) wersji łatwa: podmiana dennicy na osiatkowaną w nadziei, że poprawa warunków w ulu pozwoli pszczołom agonizować do pierwszych słonecznych dni, a wtedy może odżyją. b) wersja trudna: przenieść ul do garażu, wymienić dennicę na osiatkowaną, zdjąć daszek, w poduszkę wmontować okrągłą podkarmiaczkę (taką z dziurą w środku i przeźroczystym wiekiem) i od czasu do czasu dolewać im pół szklanki rzadkiego syropu. Dzięki podkarmiaczce z przeźroczystym wiekiem łatwo zobaczyć czy rodzina jeszcze żyje i na ile aktywnie pszczoły pobierają syrop. Mateusz
Wersja a) wydaje mi się że nie tylko o wilgoć tutaj chodzi. I naprawdę boję się ruszać pszczoły gdy nie było oblotu i nie ma warunków do lotów. Ktoś tu ostatnio nawet przypominał, chyba Ty, że im mniej razy rusza się pszczoły zimą tym wieksza szansa że doczekają wiosny. Słoma może faktycznie zły pomysł. Choć ziemi i tak by nie dotykała. Wersja b) nie mam takiego pomieszczenia. Mam tylko dom, spiżarkę która ma o tej porze roku niską temperaturę i wysoką wilgotność. I garaż blaszak w którym jest jak na dworze tylko nie pada deszcz. Choć woda skrapla się na dachu przy skokach temperatury. Radzisz mi naprawdę zamienić te dennice?
ccde6166fa705b31 76f7a923a0c2be0b 750658a2711af3ed cd2834717af6d1fe d80ab2029ddf66bd 8dc70d91f338c230 6a0646fb62648996 22e82f20a84fd01a
> Ktoś tu ostatnio nawet przypominał, chyba Ty, że im mniej razy rusza się pszczoły zimą tym wieksza szansa że doczekają wiosny.
To racja, ale Twoja rodzina najwyraźniej i tak umiera. Skoro ledwie ją słyszysz, to pszczół jest tam naprawdę niewiele, a taka rodzina ma niewielkie szanse doczekać wiosny. Tym bardziej, jeśli zżera ją pleśń. Wymiana dennicy to desperacki krok, bo nawet jeśli uda się tym zabiegiem podsuszyć ul na tyle, by ograniczyć pleśń, to pszczół może być już zwyczajnie za mało, żeby zacisnąć się w dostatecznie ciepły kłąb. W każdym razie w takiej podbramkowej sytuacji myślę, że zapewnienie lepszej wentylacji przez wymianą dennicy na osiatkowaną pomoże bardziej, niż zaszkodzi. Taka wymiana dennicy pozwoli również wyciągnąć wszystkie leżące (i gnijące) zwłoki, które nie przyczyniają się do zdrowej atmosfery ula. Przy okazji można te zwłoki dokładnie obejrzeć i może czegoś się dopatrzeć. A jeśli to ul dwukorpusowy, to można od razu podsunąć trzeci korpus na dół, żeby jeszcze bardziej oddalić rodzinę od wilgotnej ziemi i wzmocnić "efekt komina". Czy to uratuje agonizującą rodzinę? Wątpliwe. Ale zostawiając ją tak, jak jest, zemrze raczej na pewno. Mateusz
Rozumiem.
Zmieniłam dennicę ale nie ma co ratować moim zdaniem. https://imgpile.com/images/xOyqFb.md.jpg W ulu było słychać że są pszczoły gdy dłutem odkleilam dennicę ale nie widzę dla nic nadziei. Na zdjęciu jest osyp już przeze mnie pomieszany. Matki nie znalazłam. Raczej tak jak pisze Mateusz jest chroniona przez garstkę pszczół. Ten osyp chyba wskazuje na problem już od jesieni. Bo sa w nim nieposprzątane wieczka od komórek z których wyszły pszczoły, kilka jasnych niedorozwiniętych czerwi. Możliwe że to wskazuje na długo przeciągające sie czerwienie. Były też warrozy ale nie jakoś bardzo dużo. Porażka totalna.... Po tym widoku to już zaczęłam się bać co jest na dennicy tego ula który wydaje mi się w dobrej formie... Nie wyobrażam sobie zrobić taki błąd na 10ulach... W piątek ma być pogoda na oblot. Zobaczymy.
ccde6166fa705b31 76f7a923a0c2be0b 750658a2711af3ed cd2834717af6d1fe d80ab2029ddf66bd 8dc70d91f338c230 6a0646fb62648996 22e82f20a84fd01a
Zdjęcie malutkie więc ciężko się rozeznać, ale czy dobrze widzę, że ta kupa pszczół jest w dużej części zapleśniała? Jeśli tak, to w środku musiało być naprawdę mokro żeby aż tak się grzyb rozszedł... Może umiejscowienie liche? (np. w jakimś dołku gdzie zbiera się mgła albo w jakimś zimnym cieniu?)
> Nie wyobrażam sobie zrobić taki błąd na 10ulach...
Nie nazwałbym tego błędem. Choć uważam, że osiatkowana dennica jest znacznie korzystniejsza od pełnej, to silna rodzina powinna sobie poradzić na każdej dennicy. Sądzę, że problemów musiało być więcej, a dennica to tylko jedna mało optymalna część układanki. Dużo bardziej martwi obecność widocznego dręcza, bo jeśli obecnie jesteś w stanie go zobaczyć, to jesienią musiało go być naprawdę dużo... Jeśli dobrze pamiętam, to ta rodzina jest tegorocznym zsypańcem który utworzyłaś na podstawie jakiegoś dużego ula ("rupcia")? Jeśli tak, to bardzo mnie dziwi tak duża obecność dręcza, bo w rodzinach wyrojonych do pustego Warré pierwszy rok jest zazwyczaj zupełnie wolny od dręcza. Może to anormalnie długie czerwienie pozwoliło dręczowi na rozwój, albo wystąpił dryf pszczół - czy obok tego ula jest/była jakaś porażona rodzina, z której pszczoły mogły się przenieść i wprowadzić masowe ilości dręcza? Nie chcę tu oczywiście rozdrapywać świeżej rany, ale wydaje mi się że warto dojść do tego, co się stało. Trudno mi uwierzyć żeby ta nieszczęsna pełna dennica była w 100% odpowiedzialna.
> Porażka totalna....
Zakładając, że ta zapleśniała rodzina osypie się do końca, czy dobrze liczę na palcach że zostaje Ci już tylko jedna zimująca rodzina? Z pięciu żywych jesienią? Jeśli dobrze pamiętam to stan jesienią był taki: - 2x ule ramkowe - 2x Warré tegoroczne - 1x Warré dwuletni I z tego: - jeden ramkowiec poległ zadręczony (DWV) - drugiego ramkowca zjadła ryjówka - warré dwuletni został obrabowany wczesną jesienią (za duży wylotek? A może matka umarła od KM i pszczoły nie miały o co walczyć?) - jeden z dwóch tegorocznych obecnie dogorywa, prawdopodobnie za sprawą tajemniczego pojawienia się dręcza + słabe warunki mieszkaniowe (pleśń, pełna dennica) na pewno nie pomogły Na polu bitwy zostaje jeden Warré, tegoroczny. Tj. 80% strat. Dużo - tyle zdarza się w nieleczonych pasiekach. Jeśli to wszystko dobrze mam poskładane, to wychodzi na to że 50% Twoich strat wynika z dręcza. Reszta to przypadki losowe (ryjówka, rabunek). Czy dobrze to wszystko pamiętam? Mateusz
Ta pleśń była na samym spodzie głównie w rogach. Ja te pszczoły pomieszałam szukając matki dlatego te zapleśniałe pszczoły i śmieci są też na wierzchu. Nie wykluczam że dach z płytki może im szkodzić pomimo poduszki. Może słoma w poduszce to złe rozwiązanie. Wszystkie ule leczyłam ale ten ul był rabusiem. Źle pamietasz tylko skąd ten ul. Ten ul jest zsypańcem z pasieki pszczelarza od którego brałam pszczoły na poczatku. Więc były to pszczoły i matka na dechy. Podobnie jak ten który żyje. Pszczoły z rupcia ze starą matką na dechy. Co do warrozy to była we wszystkich ulach. I tym które miały długą przerwę w czerwieniu z tytułu oczekiwania na nowe matki (ramki) i w warre. Widziałam jak po leczeniu wyrzucały martwe warrozy przed wylotek. Ramkowe i rabowany miały matki czerwiące. W ramkach było to widać na ostatniej ocenie ilości zapasów a w rabowanym jak go wzięłam do przetopu na plastrach byly niedobitki niewygryzionego czerwiu w obu korpusach. W rabowanym w ogóle było bardzo mało pszczół. One raczej przeszły na stronę rabujacego czyli właśnie tego któremu dziś podmieniłam dennice. Jeszcze taka moja obserwacja że jak zdarzyło mi się widzieć ostatnio parę razy pszczołę która wypadła z tego ula któremu dziś wymienialam dennicę, to ta pszczoła nie była w stanie lecieć nawet kawałka i miała bardzo duży odwłok. To pasuje do którejś wersji paraliżu pszczół. Ale mniejsza z tym. Na razie mam jeden ul który żyje. To sa pszczoły pochodzące z rupcia z jego starą matką jeśli jej nie wymieniły. Co do przyczyn tych wszystkich nieszczęść myślę że chyba jednak mam tytaj złe miejsce. Jakiś parszywy lokalny mikroklimat w którym łatwość rozwoju zyskują choroby które w innym miejscu mogły by być w uśpieniu. Jak sprzątałam umarłą szafkę plastry były ok. (i tu też myślę że nawet gdyby nie było ryjówki to ta rodzina by nie przetrwała) A czemu w rabowanym był czerw?? Wyglądał on trochę jak przy zgnilcu ale jak czytam dokładniej to raczej nie był to zgnilec. Może zamarły czerw na skutek opuszczenia go przez pszczoły wskutek zajecia się rabunkiem. A rabunek w tym ulu trwał do puki trwały loty. Ryjówka też buszowała w tym ulu bo są ślady. Tyle że raczej już po jego osypaniu. A ponoć jak już rodzina pszczela choruje to rzadko na jedną chorobe. Tak więc ul który teraz umiera na pewno coś sobie przyniósł a i mógł coś mieć w uśpieniu. Już mi mózg puchnie od rozmyślania a i tak nic nie wymyślę. Wiem jedno. Nic na siłę. Zrobię co będę umiała jeśli ten który mi przetrwał przeżyje i żył będzie. Ale rodzin dokupywać już nie będę. Skoro mi tak nie idzie, a raczej moim pszczołom nie będę marnować kolejnych żyć pszczelich rodzin by wszystkim pokazać że ja pszczelarz. Bo jak na razie każda moja rodzina -poza tą która żyje- pomimo mojej pomocy wykazywała jakieś nieprawidłowości(zdeformowane skrzydełka, pełzające pszczoły, wyrzucanie niedorozwiniętego czerwiu, mało zapasów, niepobieranie syropu, warrozy itp). A czy ta która żyje będzie rosła w siłę czy też zacznie mieć problemy to się okarze. Smutno mi niewypowiedzianie.
ccde6166fa705b31 76f7a923a0c2be0b 750658a2711af3ed cd2834717af6d1fe d80ab2029ddf66bd 8dc70d91f338c230 6a0646fb62648996 22e82f20a84fd01a
> Nie wykluczam że dach z płytki może im szkodzić pomimo poduszki. Może słoma w poduszce to złe rozwiązanie.
To łatwo sprawdzić, bez przeszkadzania rodzinie - wystarczy delikatnie unieść płytkę (dach) i położyć rękę na zawartości poduszki. Jeśli jest wilgotna/mokra to wiadomo, że źle.
> jak zdarzyło mi się widzieć ostatnio parę razy pszczołę która wypadła z tego ula któremu dziś wymienialam dennicę, to ta pszczoła nie była w stanie lecieć nawet kawałka i miała bardzo duży odwłok.
No to do listy problemów należałoby dopisać nosemozę (lub chorobę majową, ale ta wynika z niedoboru wody, co nie za bardzo pasuje do Twojej sytuacji). Powodem nosemozy natomiast jest niedobór białka i/lub niedostateczna wentylacja ula. Czyli na liście Twoich tegorocznych utrapień mamy: 1. Dręcz 2. Nosemoza (czy tam inna jelitówka) 3. Rabunki 4. Ryjówka Sporo tych problemów Ci się namnożyło... Szczerze współczuję i rozumiem smutek oraz przybicie. Mogę tylko Ci życzyć by ta jedna rodzina która Ci się ostała dotrwała do wiosny i pozwoliła Ci kontynuować przygodę. Mateusz
Dodam: 5. Nieprzychylny lokalny mikroklimat. Dziękuję za życzenia. Choć nadzieję że tak będzie powinnam zakopać gdzieś głęboko żeby ewentualna porażka bolała mniej. I po raz kolejny rozkminiam czy może jednak czasy zmieniły się tak bardzo, że ul minimum ingerencyjny ma rację bytu ale tylko w regionach gdzie pszczołom tak z natury żyje się lepiej. (Bo ramki też potraktowałam minimum ingerencyjnie)
Ps jak czytałam o nosemozie to też nie wydaje mi się że to ona książkowo. Raczej jakaś inna jelitówka a żeby to ustalić trzeba by badać pszczoły laboratoryjnie. Paraliż już tak. A to jest wirus przenoszony przez warrozę jak dobrze pamiętam.

imię, nazwisko lub pseudonim

hasło (opcjonalne)


zaznacz OSTATNIE pole: