GłównaSchematKsiążkiLinkiForum
skocz do końca odpowiedz lista wątków

Ul po osypanej rodzinie

No i stało się. Niestety moja najmniejsza rodzinka - rójka złapana 5 czerwca do Warre dosłownie umarła. Od lipca pszczoły podkarmiałem,widziałem,że mają sporo zapasu i czerwiu też jest dużo ,ale od 2-3tyg za każym razem jak tam zaglądałem to zauważyłem kulawe pszczoły pod wylotkiem,stare jak i młode. Po oględzinach widziałem na nich warrozę i to aż od 1 do3 sztuk na pszczole! Zadymianie ziołami co 5-7dni dawało marny efekt bo niewiele warrozy się sypało a pszczoły dalej umierały pod ulem. Jakieś 2 dni temu wrzuciłem tej rodzince jak i do pozostałych 3 uli paski z kwasem szczawiowym i osyp był ogromny bo już pierwszej nocy tzn w ciągu 13godz spadło 500szt warrozy gdzie tam tyle pszczół już nie było. Po wrzuceniu pasków jeszcze więcej pszczół zaczęło padać przed ulem. Obecnie jest ich garstka i do jutra max 2 dni będzie pusty ul. Czy to możliwe żeby ten pasożyt załatwił całą rodzinę w tak krótkim czasie? Musiała być mocno porażona nim i powinienem był odrazu wyczyścić rójkę po złapaniu jej. Takiego błędu już nie popełnię. Dopiero poznaję warrozę i muszę przyznać,że trudny z niej zawodnik. W ulu jest 6 plastrów z zapasem jedzenia i jakiś czas temu było też trochę czerwiu. Co z tym zrobić? Zostawić mrówkom do wyczyszczenia? Czy usunąć te plastry? No i czy ul zostawiać na miejscu czy go chować gdzieś?
ccde6166fa705b31 76f7a923a0c2be0b 750658a2711af3ed cd2834717af6d1fe d80ab2029ddf66bd 8dc70d91f338c230 6a0646fb62648996 22e82f20a84fd01a
> Czy to możliwe żeby ten pasożyt załatwił całą rodzinę w tak krótkim czasie?
Oczywiście.
> Musiała być mocno porażona nim i powinienem był odrazu wyczyścić rójkę po złapaniu jej.
Możliwe, ale podczas wylotu z ula rójka traci większość dręcza... Inna możliwość, wg. mnie bardziej prawdopodobna, to że złapały dręcza już u Ciebie, od którejś z sąsiednich rodzin. Trutnie odwiedzają wszystkie ule, a i robotnicom zdarzy się wejść do innej rodziny (albo przez dryf, albo rabunek, albo nagły deszcz). Każda taka wizyta to Uber dla dręczy. Paski to był słuszny ruch, ale niestety miesiąc za późno. Szkoda, że dałeś się naciągnąć na te zioła - no ale tak wygląda bolesny proces zdobywania doświadczenia.
> W ulu jest 6 plastrów z zapasem jedzenia i jakiś czas temu było też trochę czerwiu. Co z tym zrobić?
Zjeść. 6 plastrów to jednak parę słoików. Puste plastry w miarę możliwości zostaw, przydadzą się na rojołapkę. A ul schowaj, po co ma zimować pusty, szkoda drewna. Na wiosnę wystawisz go z powrotem, wstawisz stary plaster albo dwa i może jakaś rodzina zza miedzy przyleci. Mateusz
>Możliwe, ale podczas wylotu z ula rójka traci większość dręcza... Inna możliwość, wg. mnie bardziej prawdopodobna, to że złapały dręcza już u Ciebie, od którejś z sąsiednich rodzin. Trutnie odwiedzają wszystkie ule, a i robotnicom zdarzy się wejść do innej rodziny (albo przez dryf, albo rabunek, albo nagły deszcz). Każda taka wizyta to Uber dla dręczy.
Jednak myślę,że na 99% to ta rójka była tak zarobaczona. Z wielu powodów tak uważam: 1. Trochę to dziwne,żeby pszczoły z innych moich uli zaraziły i nagle w 2 miesiące tak by się dręcz potroił żeby je załkiem zgładził. To wszyscy byśmy musieli bez przerwy je oczyszczać w obawie,że przez taki krótki czas osypie nam się rodzina. Dla mnie to nie ma zbytnio sensu. Z resztą te co zarażają też powinny być w kiepskiej a nawet w jeszcze gorszej formie. 2. Przy zadymianiu jak i potem przy paskach kontrolowałem osyp i w pozostałych ulach spadało niewiele dręcza, no może poza jednym ulem. W pierwsza noc po paskach spadło: 4-12 -62 no i 500szt u tych nieszczęśników. Dzisiaj na 3 dnień od włożenia pasków też wyjąłem kartki nasączone olejem i w tym samym czasie było: 4-2-14-23szt . W tej samej kolejności napisałem ilość dręczy dla rodziny. 3. W pozostałych ulach jest jedna moja rójka i 2 rodziny wielkopolskie od pszczelarza który zadymiał je apiwarolem i widzę w jak dobrej sa formie. W sumie wszystkie 3 rodziny są od niego. Na desce wylotowej sporo strażniczek,nic się nie prześliźnie -są silne bardzo żywotne. Ten lek jest wysoce skuteczny w usuwaniu warrozy prawie do 0 no ale ja nie chcę tej chemii u mnie. 4.Zanim złapałem tą rójkę sporo filmów oglądałem jak to robić i jeden z youtuberów chyba dr kwasek wprawiony w łapanie rójek mówił,że one mają od groma warrozy i powinno się je oczyszczać krótko po złapaniu. Kiedy pszczoły zaczęły się sypać pod ulem to oprócz oględzin zacząłem je wnikliwiej obserwować i widziałem na pszczołach lotnych dręcza na plecach normalnie siedziały.
>Paski to był słuszny ruch, ale niestety miesiąc za późno. Szkoda, że dałeś się naciągnąć na te zioła - no ale tak wygląda bolesny proces zdobywania doświadczenia.
Widziałem bardzo dobre efekty po ziołach ale nie u mnie,może coś źle zrobiłem,nie te proporcje nie wiem. Chciałem zacząć od czegoś najmniej inwazyjnego naturalnego. Ja wszystko w życiu robie dosyć powoli- stopniowo i tak jak piszesz jest to czasami bolesny proces doświadczania.
>Zjeść. 6 plastrów to jednak parę słoików. Puste plastry w miarę możliwości zostaw, przydadzą się na rojołapkę.
Miałem na myśli zapas który sobie odłożyły z mojego podkarmiania,no może coś tam same też doniosły,ale pewie mało. Dzisiaj zaglądałem do nich i o dziwo ta garstka pszczół siedziała przed wylotkiem i broniła wejścia,walczą do końca o swój byt. Przykro mi na to patrzeć ale nie jestem w stanie nic już pomóc. Zwężyłem jednie wylotek na 4-5cm.
ccde6166fa705b31 76f7a923a0c2be0b 750658a2711af3ed cd2834717af6d1fe d80ab2029ddf66bd 8dc70d91f338c230 6a0646fb62648996 22e82f20a84fd01a
> Z resztą te co zarażają też powinny być w kiepskiej a nawet w jeszcze gorszej formie.
Niekoniecznie, bo dużo zależy od siły rodziny. Dla dużej, silnej rodziny 2000 dręczy lotnych w ulu pod koniec lata niekoniecznie musi być problemem, ale ta sama ilość dręczy u młodej, malutkiej rodzinki wykończy ją w ekspresowym tempie. Niemniej może oczywiście być też tak, jak piszesz - że rójka przyleciała z dręczem na plecach, i ten w nowym ulu się rozpanoszył. To musiałby jednak być wybitnie zmotywowany dręcz, żeby a) nie pospadać z większości pszczół podczas odlotu rójki i b) przeczekać okres bezczerwiowy w nowym ulu. No ale wszystko możliwe.
> Miałem na myśli zapas który sobie odłożyły z mojego podkarmiania
Ok, czyli to nie miód, tylko syrop w komórkach, czy tam inny inwert. Zatem niewielki z tego pożytek. Możesz włożyć na 2 dni do zamrażarki i podać pszczołom przed zimą. Jeśli nie masz zamrażarki to zadymić siarką.
> o dziwo ta garstka pszczół siedziała przed wylotkiem i broniła wejścia,walczą do końca o swój byt.
Skoro mają jeszcze chęć do obrony, to sprawa nie jest przesądzona - najprawdopodobniej matka jeszcze żyje. Może dadzą radę odbudować się przed zimą... Ja bym delikatnie dokarmiał (np. 0.5 litra syropu na tydzień). Jak los da, to przeżyją. A jak nie, to najwyżej odzyskasz ten syrop za dwa miesiące, w plastrach. Mateusz
Ja wiosną pozbawiłam moje pszczoły czerwiu w 100% i same pszczoły pokropiłam warromedem a mam teraz nie małe osypy, także chyba prawdziwe są tabelki które mówią że nawet jeśli stosujemy metodę która zabija 95% warrozy plus zabiegi hodowlane, to drecz i tak jest w stanie zabić rodzinę najdalej w czwartym sezonie jej życia
>To musiałby jednak być wybitnie zmotywowany dręcz, żeby a) nie pospadać z większości pszczół podczas odlotu rójki i b) przeczekać okres bezczerwiowy w nowym ulu.
Mam wątpliwości czy Warroza faktycznie tak spada podczas lotu pszczół. Nie wiem co mówi o tym literatura ale ja robiłem własne testy na dogorywających pszczołach. Brałem taką pojedynczą zarażoną pszczółkę z warrozą i zadymiałem je pojedynczymi ziołami - efekt był taki,że ona kręciła się po pszczole uciekała ale nie spadała i nie schodziła z pszczoły,dym obojetnie z jakiej rośliny nie robił na nich dużego wrażenia,chyba ,że dręcz umierałby po dłuższym czasie ale moje zadymianie w ulach tego nie potwierdza,bo niewiele ich spadało. Nastepnie próbowałem zdjąć dręcza mechanicznie z pszczoły za pomoca patyczków i nie dawałem rady tego zrobić,trzymały się pszczół niczym rzep i przemieszczały się błyskawicznie a kiedy już udało mi się oddzielić dręcza na jakieś 0,5 -1cm to nie zdążyłem odsunąć pszczoły a dręcz siedział na niej z powrotem jak magnes. Ich pancerz nie jest tak mocny jak naszych kleszczy ludzkich bo da się zgnieść robiąc to patykiem ale trzymają sie bardzo mocno pszczoły. Jeśli miały co jeść bo żerowały na pszczółkach to bez problemu przetrwały do czerwienia a tam widocznie pomnożyły się w ekspresowym tempie no i te starsze pszczoły z dręczem musiały być przez nie już nieźle wymęczone.
>Możesz włożyć na 2 dni do zamrażarki i podać pszczołom przed zimą.
A dlaczego do zamrażarki?
>Skoro mają jeszcze chęć do obrony, to sprawa nie jest przesądzona - najprawdopodobniej matka jeszcze żyje. Może dadzą radę odbudować się przed zimą...
Możliwe,że matka jeszcze żyje,ale tam ich garstka została,właśnie zrobiłem fotkę do wglądu,puste plastry może 100-150 max pszczół tam zostało. http://foto-hosting.pl/img/22/e7/b4/22e7b41cc4dcb020bab3f0d7a7c5611eb4f77fe7.jpeg
>Ja wiosną pozbawiłam moje pszczoły czerwiu w 100% i same pszczoły pokropiłam warromedem a mam teraz nie małe osypy, także chyba prawdziwe są tabelki które mówią że nawet jeśli stosujemy metodę która zabija 95% warrozy plus zabiegi hodowlane, to drecz i tak jest w stanie zabić rodzinę najdalej w czwartym sezonie jej życia
Dopiero w 4 sezonie to i tak by całkiem nieźle było.
ccde6166fa705b31 76f7a923a0c2be0b 750658a2711af3ed cd2834717af6d1fe d80ab2029ddf66bd 8dc70d91f338c230 6a0646fb62648996 22e82f20a84fd01a
> Mam wątpliwości czy Warroza faktycznie tak spada podczas lotu pszczół.
Nie robiłem doświadczeń w temacie, ale panowie z Katedry Pszczelnictwa na Olsztyńskim UWM dokonali szeregu testów w tym zakresie: https://www.researchgate.net/publication/256545741_Distribution_of_Varroa_destructor_between_swarms_and_colonies Szybko czytając rozumiem z tego, że rójka wychodzi z ok. 60% populacji robotnic, ale zabiera ze sobą tylko 25% dręczy lotnych (i 0% dręczy zasklepionych, z oczywistych względów). Luźno licząc wychodziłoby, że rójka to metoda walki z dręczem skuteczna w ok. 80%.
> A dlaczego do zamrażarki?
Żeby zabić wszelkie ukrywające się pod zasklepem dręcze, a także ew. larwy barciaka. Bez tego dręcz może przetrwać w plastrze co najmniej kilka tygodni, jeśli nie miesięcy. Alternatywa to zadymić siarką - przy czym siarka skutecznie zabija barciaka, ale czy ubije też dręcza to nie mam pewności.
> Możliwe,że matka jeszcze żyje,ale tam ich garstka została,właśnie zrobiłem fotkę do wglądu,puste plastry może 100-150 max pszczół tam zostało.
Faktycznie nie jest różowo. Jeśli matka żyje, to obecnie możesz jeszcze zasilić je pszczołą lotną z innej (b. silnej) rodziny. Ale czy warto osłabiać inną rodzinę dla ratowania tej? Wątpliwa sprawa. Tym bardziej, że widzę zabudowę bardzo częściową, więc nawet z odpowiednią populacją ta rodzina nie miałaby gdzie składować zapasów zimowych... Jedyne sensowne opcje to chyba albo nic nie robić i czekać aż rodzina zejdzie, albo (wersja socjalistyczna) podkarmiać do pierwszych chłodów a potem wstawić 2kg ciasta na snozy. Mateusz
> Czy to możliwe żeby ten pasożyt załatwił całą rodzinę w tak krótkim czasie?
Z mojej wiedzy wynika, że to mało prawdopodobne. Dręcz pszczeli to ektopasożyt i raczej sam pszczół nie zabija. Pszczoły po prostu powoli osłabia, a zabijają je choroby wirusowe, które towarzyszą warrozie oraz ewentualnie inne infekcje. Z tym że ostateczna śmierć rodziny to zespół wielu czynników w tym fizycznych i raczej na pewno nie można postawić diagnozy przez internet. Co do Twojego leczenia. Jestem zdania, że jeżeli chce się utrzymać rodziny przy życiu, to warto stosować zawczasu zarządzanie dręczem pszczelim (połączenie różnych metod), albo leczyć skuteczne (to znaczy przebadane i zatwierdzone metody lecznicze bez przekraczania dawek), czyli np. dymienie ziołami do nich nie należy. Długofalowo dla wewnętrznego zrównoważenia wewnętrznie pszczelarstwa oraz uczynienia go odżywalnym (czyli nie krzywdzącycym naszego ludzkiego środowiska przez uczynienie go samowystarczalnym i zdolnym do regeneracji) warto selekcjonować na dręczooporność. Do tego jednak potrzeba pewnej wiedzy, systemowych obserwacji (szczególnie na kilku rodzinach) oraz odpowiedniego środowiska i niekoniecznie złapane rójki będą najlepsze. W Polsce mamy jedną z najbardziej zniszczonych dziko żyjących populacji pszczół miodnych na świecie, więc rójka najprawdopodobniej pochodzi od pszczelarza, który ma zupełnie inne podejście i cele niż Ty. Wymaga to też zorganizowania się pszczelarzy, najlepiej na wspólnym jakimś terenie. Moim zdaniem. W Polsce jest to bardzo trudny temat, co nie znaczy, że niemożliwy.
> W ulu jest 6 plastrów z zapasem jedzenia i jakiś czas temu było też trochę czerwiu. Co z tym zrobić? Zostawić mrówkom do wyczyszczenia? Czy usunąć te plastry? No i czy ul zostawiać na miejscu czy go chować gdzieś?
Podoba mi się pomysł oddania go mrówkom. W końcu kuzynkom pszczół. :)
Zacząłbym więc od restauracji dziko żyjącej populacji w Polsce i ograniczenia zawłaszczania przyrody przez pszczelarstwo towarowe, czemu pomóc by mogło po prostu tworzenie siedlisk dla spontanicznych rójek i zostawiania je tam, gdzie są, gdzie wcześniej ograniczyło się zawłaszczanie przyrody przez pszczelarstwo towarowe.
>Z mojej wiedzy wynika, że to mało prawdopodobne. Dręcz pszczeli to ektopasożyt i raczej sam pszczół nie zabija. Pszczoły po prostu powoli osłabia, a zabijają je choroby wirusowe, które towarzyszą warrozie oraz ewentualnie inne infekcje.
Osłabia czyli w skrócie zabija. Przyczyną raczej nie są wirusy które tylko dobijają osłabione organizmy. Przyczyną jest nadmierna ilośc dręcza. Interesują mnie przyczyny a nie efekt końcowy.
> (to znaczy przebadane i zatwierdzone metody lecznicze bez przekraczania dawek), czyli np. dymienie ziołami do nich nie należy.
Tylko przez kogo zatwierdzone i przebadane? No i kto to ustalił do jakiej kategorii należy dymienie ziołami? Do czasu aż sam tego nie przetestuję nie mogę nic stwierdzić. Jestem wilkiem a nie owieczką która idzie za stadem :) ,,Tam gdzie wszyscy myślą tak samo tam nie myśli nikt''. Widziałem super efekty po zadymianiu ziołami ale u mnie z jakiegoś powodu to się nie sprawdziło.
>Długofalowo dla wewnętrznego zrównoważenia wewnętrznie pszczelarstwa oraz uczynienia go odżywalnym (czyli nie krzywdzącycym naszego ludzkiego środowiska przez uczynienie go samowystarczalnym i zdolnym do regeneracji) warto selekcjonować na dręczooporność. Do tego jednak potrzeba pewnej wiedzy, systemowych obserwacji (szczególnie na kilku rodzinach) oraz odpowiedniego środowiska i niekoniecznie złapane rójki będą najlepsze.
Złapane rójki niekoniecznie też będą najgorsze. Są pszczoły odporne takie jak cerana,afrykańskie,capensis czy gdzies w etiopii ale i z tego co mi wiadomo też we francji w niektórych regionach np LeMans nie wiem czy to jeszcze jest aktualne. Może Mateusz wie jak to to teraz wygląda w tym kraju. Żeby pszczoły zaczęły same sobie radzić z dręczem to jednak myślę,że powinnismy ograniczyć jego ilośc żeby rodzina była silna,duża i żeby miała czas wyczaić co trzeba zrobić żeby trzymać warrozę w ryzach. W przypadku dużych ilości pszczół na mniejszym terenie dobrze by było dogadać się z sąsiadem żeby wspólnie oczyszczać je z dręcza w tym samym czasie. No i nie jestem zwolennikiem stosowania ciężkiej chemii która jest wysoce skuteczna ale tylko pozornie bo mimo,że wybije prawie wszystkie pasożyty to pozostaną nieliczne które się wzmocnią bo pasożyty i bakterie zawsze uodparniają się na chemię a więc coraz silniejsza warroza wygrywa z pszczołą która stoi w miejscu pod względem mechanizmów obronnych. Mało tego podobno dręcz na tyle się dostosował,że teraz jest w stanie załatwić rodzinę już w tym samym lub nastepnym sezonie bez leczenia,ponieważ przyśpieszył tempo rozrodu. Wcześniej żeby wykończyć rodzinę potrzebował 4 lata.
ccde6166fa705b31 76f7a923a0c2be0b 750658a2711af3ed cd2834717af6d1fe d80ab2029ddf66bd 8dc70d91f338c230 6a0646fb62648996 22e82f20a84fd01a
> Osłabia czyli w skrócie zabija.
To taki duży skrót myślowy (który i ja popełniam, bo w praktyce to właśnie obserwujemy). Kolega Warroza słusznie jednak podpowiada, że dręcz sam w sobie nie jest żadnym masowym zabójcą. Ba, wymieranie rodzin nie leży w jego interesie - żadnemu pasożytowi nie zależy przecież na śmierci swojego gospodarza. Pszczoły są dziś pod wieloczynnikową presją, a dręcz jest tą przysłowiową kroplą, która przepełniła czarę. Jako, że z pozostałymi czynnikami nie potrafimy walczyć (przepszczelenie, zmiany klimatu, wszechobecna chemia, załamanie pożytków, intensywne rolnictwo, ...) to skupiamy się na dręczu. Pozbywając się dręcza, rodziny znów nam (jakoś) przeżywają zimę, ale gdybyśmy pozbyli się tych innych czynników, to nie musielibyśmy walczyć z dręczem - a przynajmniej nie w takim stopniu.
> Są pszczoły odporne (...) z tego co mi wiadomo też we francji w niektórych regionach np LeMans
Tak, jest kilka takich szczepów na świecie. Pszczoła Primorska, Gotlandzka, Brazylijska, i jeszcze kilka innych. Problem w tym, że te pszczoły nie są interesujące dla przemysłu pszczelarskiego, bo to z reguły dzikie, agresywne i mało wydajne pszczoły. Dlatego przemysł stara się wyhodować własną pszczołę VSH o właściwościach dojnej krowy. B. Locke bardzo przystępnie opisała ten temat kilka lat temu: https://link.springer.com/article/10.1007/s13592-015-0412-8
> Mało tego podobno dręcz na tyle się dostosował,że teraz jest w stanie załatwić rodzinę już w tym samym lub nastepnym sezonie bez leczenia,ponieważ przyśpieszył tempo rozrodu.
Nie doktoryzowałem się z historii dręcza, ale wydaje mi się, że jest właśnie odwrotnie. Na początku lat osiemdziesiątych dręcz był niezwykle zjadliwy dla europejskiej pszczoły i rodziny masowo wymierały. Obecnie jego zjadliwość jest mniejsza (albo pszczoły sobie lepiej radzą). Wymieranie rodzin nadal występuje, ale statystycznie w tempie mniej ekspresowym. Co nie znaczy, że młoda i mocno zawszona rodzina nie może zginąć m.in. od presji dręcza już w pierwszym sezonie. Mateusz
> No i nie jestem zwolennikiem stosowania ciężkiej chemii
To, co miałem na myśli to to, że jeżeli ktoś decyduje się stosować leczenie to dla populacji pszczół będzie lepsze jeżeli będzie ono skuteczne i stosowanie tylko tyle i jest potrzebne (dawka terapeutyczna). To jakby jest esencją farmakologii czy toksykologii. Przede wszystkim nie szkodzić. Stosowanie nieprzebadanych preparatów o nieznanych dawkach jest długofalowe moim zdaniem gorsze dla celu, który chyba sobie stawiasz. O ile one w ogóle są skuteczne, a mogą mieć większe skutki uboczne. I tak na marginesie. Sypanie się dręcza nie jest wymiernym kryterium, że jakiś preparat działa. To już jest dawno uznane za słabe kryterium. Właściwym kryterium pożądanym dawki terapeutycznej jest to, że następuje zmniejszenie się populacji żyjącego pasożyta w dłuższym okresie czemu towarzyszy zanik syndromów związanych z warrozą jak np. występowanie wirusów powyżej pewnego poziomu i ich negatywnych skutków ubocznych. Co się można stwierdzić tylko za pomocą specjalistycznego sprzętu. Poza tym, aby coś zbadać, trzeba to robić systematycznie i w określonych znanych powtarzalnych warunkach, a następnie przeanalizować wyniki narzędziami statystycznymi. Sam jeden pszczelarz w dodatku początkujący na nieznanych sobie pszczołach z nieznanym porażeniem nie ma możliwości tego zrobić. Po prostu po zastosowaniu takiego czegoś nie ma żadnej pewności, że sypanie się dręcza, przeżycie lub śmierć rodziny było nie tylko zaobserwowaną korelacją, a jest w związku przyczynowo-skutkowym z preparatem, który zastosowałeś. Nie można więc z tego wyciągać strategicznych wniosków dotyczących całej populacji pszczół. Zadałeś pytanie i na nie odpowiedziałem zgodnie z moją wiedzą. Nie sądziłem więc, że masz już wyrobioną opinię. Sam nie jestem wielkim zwolennikiem podziału na ciężką i lekką chemią. ;) Wolę podział na skuteczną i nieskuteczną, w czym się mieści to, że następuje spodziewany efekt terapeutyczny przy niskich skutkach ubocznych.
> Czy to możliwe żeby ten pasożyt załatwił całą rodzinę w tak krótkim czasie?
Jest to bardzo mało prawdopodobne.
Skończyło się tak,że dzikusek było już tak mało,że zostały zrabowane przez sąsiedni ul liderek też warre. Pod wylotkiem była masakra i leżało około 100 pszczół dzikusek. Wieczorem zablokowałem wylotek ula dzikusek w obawie,że mogą coś złapać z tego ula pszczoły rabujące. Kiedy zaglądałem do ula rabowanego to widziałem już resztki pokarmu zasklepionego i trochę czerwiu, nawet larwy. Powinienem chyba spalić te plastry z porażonym czerwiem? Bo i tak wychodziły z niego kulawe młode pszczoły. Nie chcę żeby te bakterie mi się rozwijały po sąsiednich ulach z których będą rabować. Ul mam plan opalić no i nadal uważam,że przyczyną była nadmierna ilość dręcza. Więcej go było niż pszczół
ccde6166fa705b31 76f7a923a0c2be0b 750658a2711af3ed cd2834717af6d1fe d80ab2029ddf66bd 8dc70d91f338c230 6a0646fb62648996 22e82f20a84fd01a
> Powinienem chyba spalić te plastry z porażonym czerwiem?
Palić nie ma potrzeby, ale takie plastry zaiste nadają się tylko do wyrzucenia. No chyba, że wosk Cię interesuje, na jakieś świece czy coś...
> Ul mam plan opalić no i nadal uważam,że przyczyną była nadmierna ilość dręcza. Więcej go było niż pszczół.
Problem miał zapewne pochodzenie wieloczynnikowe. Trudno wyrokować, czy dręcz był pierwotną przyczyną śmierci rodziny czy tylko skorzystał z tego, że była czymś innym osłabiona i ją dobił. W każdym razie na pewno nie pomógł. Choć kto wie - może w dalekiej perspektywie ewolucyjnej pomógł, bo ta rodzina miała umrzeć by nie mnożyć słabych genów? Mateusz
Też tak sobie to tłumaczę,że te słabsze geny może miały wyginąć,ale czy jakiekolwiek silne geny czy odporne pszczoły przetrwałyby tak dużą inwazję dręcza? Jego szybki masowy rozwój?
ccde6166fa705b31 76f7a923a0c2be0b 750658a2711af3ed cd2834717af6d1fe d80ab2029ddf66bd 8dc70d91f338c230 6a0646fb62648996 22e82f20a84fd01a
> czy jakiekolwiek silne geny czy odporne pszczoły przetrwałyby tak dużą inwazję dręcza? Jego szybki masowy rozwój?
"odporne" pszczoły (w sensie VSH) nie dopuściłyby do rozwoju dręcza, bo wyrzuciłyby zainfekowane larwy z ula. Z pszczołami nie-VSH sprawa jest mniej jednoznaczna, bo nie chodzi tutaj o jakieś "dobre" czy "złe" geny, a raczej geny korzystne/niekorzystne specyficznie dla dręcza. Np. pszczoły czerwiące bez przerwy i z dużą ilością trutni są bardzo dobrą ofiarą dla dręcza, a pszczoły które są ostrożne i przy byle zmianie pogody przestają czerwić wychodzą z dręczem obronną ręką. Problem w tym, że przemysł pszczelarski od wielu dekad selekcjonuje pszczoły w kierunku maksymalnego czerwienia, ale to temat-rzeka... Zresztą Warré też to robił, importując włoszki dla zwiększenia swoich zbiorów. Mateusz
d80c5fff37b64a39 50c5124312758b83 7bde2b20757f7dd3 48d6bb9bef04dc55 b4bb8cb1fa3e137f 99176599bda7e37f 9504dc0b23371f7f 6389967441d3b436
> Z pszczołami nie-VSH sprawa jest mniej jednoznaczna
Kontakt z pszczołami VSH obarczony jest ryzykiem transmisji DWV, co ma wpływ na rozprzestrzenianie się wirusa DWV w rodzinie, a także jego wirulencję, która może doprowadzić do upadku kolonii. https://warroza.pl/mroczna-strona-higienicznosci/
>Choć kto wie - może w dalekiej perspektywie ewolucyjnej pomógł, bo ta rodzina miała umrzeć by nie mnożyć słabych genów?
Pominąwszy to, że "słabe i mocne geny" to eugeniczna naleciałość na rozumienie procesów ewolucyjnych, to taka teza to odwrócenie porządku teorii ewolucji. Proces ewolucji nie jest perspektywiczny i nie realizuje potrzeb organizmów. Nawet jeżeli przeżycie lub śmierć rodziny n=1 wynikało z adaptacji (a wątpię) to nie świadczy o tym, że takie jej było przeznaczenie.
> Nie chcę żeby te bakterie mi się rozwijały po sąsiednich ulach z których będą rabować.
Nie chcę Cię martwić, ale to już się prawdopodobnie wydarzyło.

imię, nazwisko lub pseudonim

hasło (opcjonalne)


zaznacz DWA OSTATNIE pola: