GłównaSchematPodręcznikLinkiForum
skocz do końca lista wątków

Wiosna

Wątek zamknięty z powodu braku aktywności od ponad 180 dni.

Kiedy najlepiej dodać kolejny korpus rodzinom? Mają witrołap, czyli obecie 3 korpusy. Jak zakwitnie mirabelka?? Myślę przede wszystkim o liczniejszej rodzince która jak tylko pogoda pozwala ostro nosi pyłek. Jak będę mieć możliwość załączyć filmik to będzie widać jaką mam różnicę w sile rodzin. Mniejsza rodzina też nosi pyłek ale pszczół na wylotku jest dużo mniej. Nie zaglądałam do środka tak żeby tylko zajrzeć. W wiekszej rodzince chyba nie ma takiej potrzeby a z mniejszą i tak nic nie zdziałam z moim doświadczeniem i możliwościami. Myślę zerknąć tylko od góry i od spodu w czasie odkładania korpusów. Dobrze myślę??😊😅
Już znalazłam! Koniec kwietnia początek maja:) tak?? A z tego co pisze Warre jedna moja rodzina to taka gdzie pszczoły wchodzą i wychodzą i zostawiamy ją do obserwacji. Z czym że u mnie jeszcze niektóre noszą pyłek.
ccde6166fa705b31 76f7a923a0c2be0b 750658a2711af3ed cd2834717af6d1fe d80ab2029ddf66bd 8dc70d91f338c230 6a0646fb62648996 22e82f20a84fd01a
> Kiedy najlepiej dodać kolejny korpus rodzinom?
"oficjalna" odpowiedź tutaj (dla 2-korpusowych uli): https://ulwarre.pl/pszczelarstwo_dla_wszystkich_5/#s214
> Mają wiatrołap, czyli obecnie 3 korpusy.
No to zupełnie nie ma stresu. Jeśli planujesz zabrać im miód, to dodanie korpusu możesz zrobić przy tej samej okazji (początek lata). Jeśli zamierzasz wyroić rodzinę, to nowy korpus dodasz podczas tej operacji (kwiecień/maj). Z mojej strony gorąco zachęcam do sztucznego wyrojenia, jeśli tylko rodzina jest na to wystarczająco silna. Przy trzech ulach ryzyko całkowitej straty podczas zimowli będzie znacząco mniejsze, niż przy dwóch, a do tego wyrojenie jest świetną metodą na ograniczenie dręcza. Przy okazji zyskasz też nowiutką matkę w pasiece. Mateusz
W warré są trzy takie jakby podstawowe sposoby podkładania korpusów. 1 najmniej intensywny: jesienią bierzesz korpus z miodem podkładasz pusty i to cała gospodarka. 2 trochę intensywniejszy, jesienią bierzesz korpus z miodem, jak jest korpus niezabudowany z dołu to też, na wiosnę podmiatasz dennice, podkładasz korpus lub dwa od razu, jeśli są brody to latem dajesz następne. No i trzeci sposób to już mega intensywny, jesienią bierzesz korpus z miodem, zostawiasz dwa korpusy, resztę jak oczywiście są usuwasz, wiosną podmiatasz dennice, dajesz korpus od dołu i kolejne wraz z postępująca zabudową. Jak sprawdzić czy budują? Pochylasz ul w kierunku zgodnym z plastrami, żeby się nie zerwały, i zerkasz od dołu i uwaga ostrożnie bo mogą się korpusy rozjechać niby zapropolisowane ale to zawsze ryzyko. Tutaj sprawdza się winda i właściwie tylko tutaj, bo do podkładania korpusów to sprawny silny chłop robi to sto razy szybciej niż z windą. No i czasami w dolnym korpusie wisi taka broda, że nie widać zabudowy, to można trochę podkurzyć. Przy warré to jest świetne, że nie wychłodzisz gniazda choćby nie wiem co, jak dasz korpus za wcześnie to w najgorszym przypadku wydłużysz im drogę z pokarmem do gniazda. U ciebie jest tzw wiatrołap, rozumiem że to jest normalny korpus że snozami, proponuję poczekać aż zaczną pszczoły go zabudowywać i dołożyć wtedy kolejny. Przy pszczołach nie patrz nigdy na kalendarz, a na stan rodziny i warunki. Rok do roku niepodobny. U mnie miałem kiedyś pierwszą rójkę w ostatni weekend kwietnia, a był i rok, że nawet w czerwcu jeszcze nie chciały się roić. Marcin
Marcin....jak Ty masz coś ważnego do napisania to tak jakoś chcesz zwięźle i jasno to napisać że za bardzo skracasz:):) Znowu muszę się wczytać😂 A dzielić to ja je będę próbować i oczywiście będę Was wtedy męczyć a męczyć:)
Ok, to najprościej jak tylko można. W metodzie warré nie ma ryzyka wychłodzenia gniazda i podkładasz kiedy chcesz, czy tam kiedy masz czas. Na co musisz zwrócić uwagę: 1 pszczoły muszą mieć gdzie budować czyli zawsze warto mieć trochę wolnego miejsca, 2 jak dasz kilka korpusów na raz to wydłużysz drogę pszczół do gniazda, i 3 przy higienicznej dennicy trochę niechętnie schodzą na najniższy korpus z zabudową, dlatego należy ją po wiosennym oblocie zamknąć, aż do ustabilizowania się wyższej temperatury. Marcin
To będzie wielkanocny wpis do doswiadczonych:) co robić. "Mniejszy ul" jest bardzo mało aktywny. Coś mi się wydaje że nie tak powinno to wyglądać. Było teraz zimno i brzydko a wczoraj na chwilę się ocepliło i "duży ul" targał pyłek jak szalony a w tym drugim cisza. Jakaś jedna pszczoła. Teraz ma być ciepłej więc będę patrzeć. Ale może powinnam tam zajrzeć? Czy dać sobie spokój. Nie chciała był wchodzić w praktyki ratowania za wszelką cenę więc chyba powinnam nic nie robić. Dobrze myślę? A jak się okaże że ul wymarł to co z zapasami?? Jak je zabezpieczyć?
ccde6166fa705b31 76f7a923a0c2be0b 750658a2711af3ed cd2834717af6d1fe d80ab2029ddf66bd 8dc70d91f338c230 6a0646fb62648996 22e82f20a84fd01a
> "Mniejszy ul" jest bardzo mało aktywny.
To może ale nie musi być problem. Małe rodziny są z reguły ostrożniejsze, i mniej chętniej wychodzą przy byle promyku.
> Ale może powinnam tam zajrzeć? Czy dać sobie spokój.
Jak umarł to umarł, nic nie poradzisz. A jeśli została w nim garstka pszczół, tak jak podejrzewasz, to ratowanie i tak nie ma żadnego ekonomicznego sensu.
> A jak się okaże że ul wymarł to co z zapasami?? Jak je zabezpieczyć?
Dlaczego umarł? Jeśli z głodu, to zapasów nie ma. Jeśli z powodu jakiego patogenu, to miód nie nadaje się do rozdania pszczołom, możesz go tylko zjeść. Mateusz
Aha. Bardzo pomocna odpowiedź układająca moją mnogą ilość myśli:) Dziękuję:) Nie skora jestem do grzebania bo i tak było by to obarczone nietrafną diagnozą biorąc moje doawiadczenie. Dziś obserwowałam to na wylotku urzęduje ok 4 pszczół. Przez jakieś 10 min jedna weszła z małym ładunkiem pułku. A tak to łażą sobie, oczy przecierają, kółka robią, to gdzieś polecą. O brak zapasów ich nie podejrzewam bo dostały przyzwoite ilości a jest ich mniej więc tym bardziej powinny mieć. Nie wiem czy to możliwe żeby miały taki zapas pułku żeby go nie chciały zbierać. Pszczoła to w końcu stworzenie które zbiera więcej niż potrzebuje. Choć może faktycznie ta matka jest ostrożniejsza jakaś. Te pszczoły są ciemne a ten ul "większy" ma mocno żółte więc są różne. Kolejna nauka dla mnie:) No i muszę ogarnąć wrzucanie rutaj filmów bo bez porady doświadczonego będzie mi trudno ogarnąć rozmnożenie rodzin😅
ccde6166fa705b31 76f7a923a0c2be0b 750658a2711af3ed cd2834717af6d1fe d80ab2029ddf66bd 8dc70d91f338c230 6a0646fb62648996 22e82f20a84fd01a
Pyłek jest potrzebny głównie do wykarmu czerwia. Jeśli matka jeszcze nie czerwi, lub dopiero zaczyna, to i pyłku nie ma potrzeby zbierać. Nie mówię że tak koniecznie jest, ale to, co opisujesz, nie musi być jednoznaczne z tragedią. Zajrzeć nie zaszkodzi, jeśli pogoda sprzyjająca, ale jeśli Twoje obawy się potwierdzą to i tak nic nie poradzisz, pozostanie tylko posprzątać, ew. opalić i planować zasiedlenie (ale to nie prędzej jak za parę tygodni). Jeśli o rozmnożenie rodzin chodzi, to do wyboru jest podział albo sztuczny rój. Podziału opisywać nie będę, bo jest wg. mnie szkodliwy i mało skuteczny. Omówię tylko sposób, w jaki tworzę sztuczne roje. Działamy wyłącznie w piękny, słoneczny kwietniowy lub majowy dzień, kiedy wszystkie zbieraczki są na zewnątrz a dookoła występuje dostatek pożytków. Wybieramy ul z co najmniej dwoma zapełnionymi korpusami, a najlepiej taki, który ma już mateczniki. Zdejmujemy daszek i poduszkę i delikatnie podkurzamy od góry aby uspokoić pszczoły. Nasadzamy dwa puste korpusy i przykrywamy poduszką. Następnie, na przemian lekko podkurzamy wylotek i stukamy w boki ula, i tak przez 10-15 minut. Do stukania najlepiej użyć dwóch kawałeczków drewna. To powinno wywołać nastrój rojowy i doprowadzić do przeprowadzki matki z częścią robotnic do górnych korpusów. Często "ten" moment poznamy po cytrynowym zapachu. Od czasu do czasu uchylamy korpusy aby oszacować ilość pszczół w górnych korpusach. Kiedy ilość pszczół jest zadowalająca, zdejmujemy dwa górne korpusy i stawiamy je na nową dennicę. W ten sposób mamy nowy, zapszczelony ul. Robotnice powinny ekspresowo pobudować w nim plastry, aby matka mogła w nich czerwić. W starym ulu natomiast zbieraczki wrócą z pola i zajmą się wychowem pozostawionego czerwiu, a przy okazji wyhodują sobie także nową matkę. Mateusz
Do Kropaskowej, spróbuj lekko zadzwignac ul jeśli jest lekki to może być głód, ratunek w takiej sytuacji jest możliwy, ciasto + przymknięty wylotek przed rabunkami. Jeśli jest ciężki to zostaw w spokoju. Ogólnie jeśli czegoś nie wiesz zostaw pszczoły w spokoju, lepiej poradzą sobie bez ciebie niż z tobą. Jeśli ul jest ciężki nic nie rób, często najsłabsze ule potem są najlepsze. Jeśli spadnie, to ja nie mam problemu z wykorzystaniem plastrów, szczególnie jeśli spadły po warrozie. Spadłe ule z warrozy objawy: mała ilość osypu, często spadła matka na plastrze lub na dnie w małym kłębie spadłych pszczół. Pewna ilość niewygrzanego czerwiu ze zniekształconymi skrzydełkami (wygrzebać igłą żeby sprawdzić) pszczoły ze zniekształconymi skrzydełkami w osypie ale niekoniecznie. Jeśli wymyjesz osyp liczna warroza obecna.(ale nie ma potrzeby inne objawy wystarczą) W takiej sytuacji bezproblemowo użyj korpusów do zasiedlenia następnymi pszczołami. Właściwie jedynie przy afb należy usunąć plastry, a korpusy po opaleniu można używać. Afb jest wszechobecny, ale w ulach snozowych może pojawić się tylko w wypadku poważnego głodu no i na afb spadają latem. Jeszcze jedno jeśli pszczoły są "ciemne" to może to świadczyć o długotrwałych problemach z matką braku młodych pszczół, stara pszczoła z wytartymi włoskami wygląda na czarną. Co do sposobu Mateusza to ja tworząc nowe rodziny stosuję takie sposoby: Taranowa, na poł lotu, odkład z matką, a przeganianie pszczół metoda warré tak samo tylko nowe korpusy podkładam od dołu i pszczołę przeganiam w dół. Marcin
Jeszcze jedno słowo co do metody tworzenia nowych rodzin Mateusza. Ta metoda bardzo przypomina metodę Taranowa tylko zrobiona jest trochę prościej bez osadzania pszczół przez wylotek. Otrzymujemy w końcowym efekcie macierzaka bez matki z pszczołami lotnymi,nową rodzinę ze starą matką z pszczołami młodymi rojowymi, osadzonymi w pustych korpusach. Młodą rodzinę można wyposażyć w zabudowany korpus po spadłej rodzinie, lub zostawić na dechach, prawdopodobieństwo ucieczki prawie zerowe, można byłoby dać na początek rozwoju syrop szczególnie przy braku pożytków. Sezon krótki a rodzina musi zbudować gniazdo i zgromadzić zapasy. Marcin
ccde6166fa705b31 76f7a923a0c2be0b 750658a2711af3ed cd2834717af6d1fe d80ab2029ddf66bd 8dc70d91f338c230 6a0646fb62648996 22e82f20a84fd01a
> Ta metoda bardzo przypomina metodę Taranowa tylko zrobiona jest trochę prościej bez osadzania pszczół przez wylotek.
Nie znam kolegi Taranowa, ale przypuszczam, że zmuszony był wymyślić bardziej zawiłe podejście z racji użytego modelu ula. Metoda tow. Mateuszowa jest natomiast bardzo prosta, ale jej kompatybilność ograniczona jest li tylko do ula Warré.
> Młodą rodzinę można wyposażyć w zabudowany korpus po spadłej rodzinie
Można, ale to moim zdaniem niekoniecznie trafiony pomysł. Jedną z zalet metody Mateuszowa jest wymuszenie przerwy w czerwieniu w obu powstałych rodzinach, co jest wielce korzystne zarówno w kontekście walki z dręczem, jak i dla tempa odbudowy plastrów, bo pszczoły mogą skupić się na budowaniu i noszeniu towaru, zamiast siedzieć na larwach.
> można byłoby dać na początek rozwoju syrop szczególnie przy braku pożytków.
A to jak najbardziej, a wręcz nawet obowiązkowo. Mateusz * Dla jasności dodam, że nie jestem autorem opisanej przeze mnie metody, ja tylko z niej korzystam. To dość znana, choć bezimienna, metoda w środowisku zachodnich warreistów.
Mateusz, wszystko święta prawda, dodam tylko, że Taranowa pracował na ulach Dadanta, no i oczywiście dobrze jak w rójce nie ma na początek za dużo czerwia bo pozostała warroza ma czas na spadniecie z pszczół, a nie chować się do komórek z czerwiem gdzie niechybnie się rozmnoży. To zdanie o korpusie po spadłej rodzinie dodałem tak tylko jakby Kropaśkowej jednak spadły i szkoda by jej było pracy pszczółek w zeszłym sezonie. Marcin
ccde6166fa705b31 76f7a923a0c2be0b 750658a2711af3ed cd2834717af6d1fe d80ab2029ddf66bd 8dc70d91f338c230 6a0646fb62648996 22e82f20a84fd01a
> Jeśli spadnie, to ja nie mam problemu z wykorzystaniem plastrów, szczególnie jeśli spadły po warrozie.
To sprawa nieco dyskusyjna. Nie mówię, że nie można, bo sam to robiłem. Przeniesienie warrozy na takim plastrze jest raczej mało prawdopodobne jeśli starannie wytniemy lub wyciągniemy z niego czerw, ale co z wszelakimi wirusami, których dręcz jest wektorem? DWV, ABPV, SBV, BQCV... Od kiedy doczytałem w jakimś branżowym piśmie że DWV potrafi przetrwać w komórce z pyłkiem to zupełnie zaprzestałem rozdawania plastrów po padniętych rodzinach. Nie mam żadnych naukowych statystyk ani innych twardych danych w temacie, więc być może niepotrzebnie dmucham na zimne, niemniej szkoda byłoby mi zarazić młodą, słabiutką rodzinę jakąś gadziną z powodu groszowych oszczędności. A właśnie, w sprawie warrozy: Kropaśkowa, zbliża się czas, w którym można rozważyć wiosenne leczenie Varromedem. Ponoć 1 dręcz ubity wiosną to 50 dręczy mniej w środku lata. Nie twierdzę, że leczenie jest koniecznością, ale jeśli tak czy inaczej zamierzasz je zastosować w tym roku, to lepiej zabrać się do tego wcześnie aby wyhamować warrozę już od startu. Mateusz
ccde6166fa705b31 76f7a923a0c2be0b 750658a2711af3ed cd2834717af6d1fe d80ab2029ddf66bd 8dc70d91f338c230 6a0646fb62648996 22e82f20a84fd01a
O ryzyku związanym z przeniesieniem DWV w komórkach z pyłkiem już pisałem. Dziś poszukałem nieco więcej w kontekście samego miodu, ponieważ w nim również mogą czaić się niebezpieczne dla pszczół niespodzianki. Czego się doczytałem: - Zgnilec amerykański (paenibacillus larvae): wg. wiki jego zarodniki mogą przeżyć w stanie uśpienia 35 lat albo i więcej. - Spory Nosemozy przeżywają w miodzie do 4 m-cy. - Otorbielak (powodujący grzybicę wapienną) przeżywa do 4 lat. - Zarodniki botulizmu przeżywają w miodzie do 12 miesięcy. Nie chcę tu oczywiście nikogo straszyć, a tylko nakreślić zarys potencjalnych niebezpieczeństw związanych z dokarmianiem pszczół za pomocą plastrów lub miodu ze spadniętych rodzin. Przy czym, jak wspominałem wczoraj, nie znam konkretnych statystyk dot. takich zakażeń więc zupełnie możliwe, że to z mojej strony jakiś objaw paranoi. Ja w każdym razie miód ze spadniętych rodzin wolę zjeść, bo mi nie zaszkodzi na pewno, a nigdy nie mam 100% pewności co dokładnie zabiło rodzinę i czy nie było kilku przyczyn. Mateusz
Zajrzałam jednak do tego ula bo dziś pogoda piekna a nic nie lata. Tylko od góry zajrzałam bo nie miałam na więcej czasu. Jest tam garstka pszczół. Resztka dosłownie. Szczegóły obejrzę jak mi powiecie co dalej. Wygladało to tak jakby dojadały resztki zapasów. W ulu cisza poza nimi. Co z tą resztką pszczół? Jak z nimi postąpić? Nie wyglada aby miały matkę. W drugim ulu do którego też przy okazji zaglądnęłam od góry zapasów jest więcej. Są to paski od góry co któryś plaster. Nie obustronnie. Niektóre napoczęte a niektóre nie napoczęte. Raz mniej a raz więcej. Kwitną wierzby, podbiał, i dziś mirabelki. Karmić je??? Szerokie te paski zapasów nie sa.
Ej a może one mają matkę?? Można taką garstkę uratować? Jakbym ją miała opisać to jest to ilość która mieści się pomiędzy dwoma plastrami. Siedziałam i patrzyłam to któraś tam z małym ładunkiem pułku weszła. . Poradźcie chłopaki... Może dać im ciasto i niech się dzieje co chce?
Jeszcze jawor im kwitnie. Jeden brzęk😍
ccde6166fa705b31 76f7a923a0c2be0b 750658a2711af3ed cd2834717af6d1fe d80ab2029ddf66bd 8dc70d91f338c230 6a0646fb62648996 22e82f20a84fd01a
Ratować słabiaka wiosną, w czasie pożytków? Ja bym dał zemrzeć, a jeśli rodzina cokolwiek warta to sama wstanie z kolan. Jeżeli naprawdę Ci zależy to daj im wieczorem jakiś litr syropu 50/50 z łyżką octu. Ew. przy okazji polej w uliczki varromedu skoro i tak będziesz otwierać żeby zamontować podkarmiaczkę. Mateusz
ccde6166fa705b31 76f7a923a0c2be0b 750658a2711af3ed cd2834717af6d1fe d80ab2029ddf66bd 8dc70d91f338c230 6a0646fb62648996 22e82f20a84fd01a
A jak wygląda wielkość wylotka u tej "małej" rodziny? Powinien być jak najmniejszy. Niewykluczone, że brak zapasów jest spowodowany zwyczajnie tym, że sąsiadki wszystko rozkradły. Mateusz
No właśnie ten warromed... Myślałam o tym ale nie wiem czy męczyć pszczoły bo warroza jest już pod zasklepem. Bynajmniej w tej wiekszej rodzinie. A te pszczoły zmęczone zimą muszą wychować nastepczynie. A też one dostały ostatnią dawkę naprawdę późno z tego co pamiętam. Myślę co z tymi małymi... Latają tak sobie. Kółka robią w około ula. Te drugie pędzą prosto z wylotka w dal. Wracają obładowane. Czasem sprawiają wrażenie zmęczonych. Przysiadają niektóre gdzieś przed ulem i dopiero w wylotek trafiają. Te "małe" chyba stare nie są. Przygladam się im to nie są wytarte jak opisuje Marcin. One zresztą były ciemniejsze. A Meateuszu jeśli nic z nimi nie zrobię to ten ul może tak stać aż całkiem pszczoły z niego znikną? Jak będę mieć pomkcnika to jeszcze sprawdzę jego wagę.
Wylotek. Teraz na maksa. Zimą byl malutki. Jesienią taki na 1/3-1/2. Ale ja nie widzę żeby żółte pszczoły wchodziły tam. Jesienią też nie widziałam.
15listopada ostatni raz je kropiłam warromedem. Tak mam zapisane.
ccde6166fa705b31 76f7a923a0c2be0b 750658a2711af3ed cd2834717af6d1fe d80ab2029ddf66bd 8dc70d91f338c230 6a0646fb62648996 22e82f20a84fd01a
> No właśnie ten warromed... Myślałam o tym ale nie wiem czy męczyć pszczoły bo warroza jest już pod zasklepem.
Ale ja o tej małej rodzinie pisałem, a tam zasklepu raczej brak skoro jest głód i umieralnia. Poza tym nawet przy zasklepie varromed jest skuteczny, on ma przecież tylko wybić lotnego dręcza, zmniejszając tym samym tempo rozwoju warrozy. Na pełne wytrzebienie dręcza tak czy inaczej nie ma żadnej metody.
> Te "małe" chyba stare nie są. Przygladam się im to nie są wytarte jak opisuje Marcin. One zresztą były ciemniejsze.
To może jakiś rodzimy szczep, bo nasze pszczoły (Mellifica) są właśnie ciemne, czasem wręcz czarne. Bywają też złośliwe wobec ludzi, rozwijają się w powolnym, ostrożnym tempie, nie są skore do rabunków ale również bardzo słabo same bronią się przed rabunkiem. W sąsiedztwie rabusiów takie pszczoły ochronić może tylko mały wylotek, dlatego o niego dopytywałem.
> A Mateuszu jeśli nic z nimi nie zrobię to ten ul może tak stać aż całkiem pszczoły z niego znikną?
Jak znikną to ul będzie stał pusty. Nie wiem co innego powiedzieć. :)
> Wylotek. Teraz na maksa.
Ale przy jakim modelu dennicy? Przy moim modelu wylotek jest dobry o każdej porze roku, ale jeśli Twój jest na całą szerokość dennicy to zdecydowanie za duży, szczególnie przy słabej rodzinie. Mateusz
Wylotek to te 12cm jak u Warre. A dennica Twojego modelu z siatką w 1/3. A rodzime to one nie sa. To matka hodowlana młodziutka. Chyba że ją wymieniły jesienią. I one warrozy miały w normie. Owszem zakwalifikowały się do leczenia według tabelek. Co do rachunków to ja latem miałam podejrzenia ale wtedy podejrzewałam że to ciemne pszczoły kradną. I mi napisaliście że to zawsze silniejsze okradają słabsze więc one chyba nie były rabowane. No chyba że przez równie ciemne pszczoły np z dziupli. Ale wczytywałam się wtedy w opisy rachunków to chyba ich u mnie nie było. Dziękuję za rady:) bezcenne dla mnie. Ps pszczoły w dziupli zniszczyły ptaki. I jeszcze. Gdzie szuka się mateczników w ulu ludowym?? Rozkroić korpusy i zagladać tak??
ccde6166fa705b31 76f7a923a0c2be0b 750658a2711af3ed cd2834717af6d1fe d80ab2029ddf66bd 8dc70d91f338c230 6a0646fb62648996 22e82f20a84fd01a
> Gdzie szuka się mateczników w ulu ludowym?? Rozkroić korpusy i zagladać tak??
Pytanie po co szukać? Bo co do ogólnej zasady, to tego się po prostu nie robi (w przeciwieństwie np. do gospodarki na Dadantach, gdzie ludzie w każdy weekend przeczesują ule...). Przypuszczam jednak, że pytasz w specyficznym kontekście rozmnożenia jednej z Twoich rodzin. W tej sytuacji praktyka (moja) wygląda tak, że wybieram rodzinę, która wydaje mi się najbardziej dynamiczna i w trakcie operacji, tj. po zdjęciu poduszki, zaglądam w uliczki od góry. Jeśli zobaczę matecznik - super. Jeśli dostrzegę czerw - też dobrze. Może się zdarzyć, że w górnym korpusie jest już tylko miód - w takiej sytuacji zaglądam w dolny korpus, od dołu. Jeśli nie ma ani matecznika, ani czerwiu, to pozostaje anulować sprawę, przeprosić pszczoły i poskładać wszystko do kupy jak było. Ten przypadek jest mocno teoretyczny, bo nigdy nie zdarzyło mi się tak wtopić. Mnożenie rodzin przeprowadzam na przełomie kwietnia i maja, więc nawet gdybym wybierał rodziny zupełnie losowo to trudno byłoby trafić na rodzinę, która o tej porze roku nie ma czerwiu. Mateusz
Dziękuję za odpowiedź. O to właśnie pytałam:) A to mały ul https://imgpile.com/i/hm0bQR https://imgpile.com/ Wśród tego osypu nie znalazłam żadnej matki. Warroz też nie jest dużo. Jest tutaj dużo małych pszczół z krótkim odwłokiem. Czyli jakaś zaraza odwarozowa. Żadnej z wadliwymi skrzydełkami nie widziałam. Ul waży 23.7kg czyli zapasy ma biorąc pod uwagę moje zapiski. Jak tam byliśmy przyleciały dwie pszczoły z pyłkiem. 😶
Błąd wyskakuje i nie mogę drugiego zdjęcia wrzucić...
Mateusz:) jeszcze pytanie o rojenie które opisujesz. Jaka to jest zadowalająca ilość pszczół w nowych korpusach? Możesz ją jakoś określić?:)
Widzę, dyskusja się rozwija. Mateusz ja wykorzystanie plastrów po spadłych rodzinach widzę trochę widzę inaczej, w obrębie jednej pasieki i tak dochodzi do bardzo dużej emisji patogenów i kompletnie nie obawiam się używać plastrów. Do tego stopnia, że nawet czerwiu nie usuwam. Oczywiście jakbym miał afb czy efb to co innego. Noseme też bym wywalił. Ale rodzina spadnieta z głodu czy warrozy? Kompletnie się nie przejmuję. Zresztą Afb jest tak powszechny w mojej okolicy, że forma przetrwalnikowa występuj wg weta w 90 procentach uli które przebadał, a te 10 to poprostu jeszcze czeka na swoją kolej. Zdrowie rodziny opieram na systematycznej wymianie gniazda, niedopuszczeniu do głodu, no i pozwalam pszczołom żyć zgodnie z ich potrzebami. Czyli oprócz rozrajania i dokarmiania to właściwie nic nie robię. Mateusz pszczelarstwo jest lokalne, ja raz w życiu widziałem rójkę w ostatni weekend kwietnia. Zawsze rozrajam końcem maja, często jeszcze w czerwcu. Rój do Jana jak kopa siana. Teraz do Kropaśkowej, jak mała rodzina żyje, to daj jej spokój, nie raz miałem rodzinę na 2 uliczkach i ogarnęły się do zimy, pod warunkiem, że mają matkę. Leczenie warrozy na wiosnę może być bardzo skuteczne, ale większość warrozy jest pod zasklepem i należy używać preparatów z KM w składzie, to chyba jedyny środek który działa pod zasklepem. Jeśli chodzi o wentylację ula to zimą zawsze na maksa: ogranicza to czerwienie, redukuje wilgoć. Pszczoły nie boją się zimna a wilgoci. Po oblocie jak pojawi się czerw to należy zredukować wentylację do niezbędnej, osiatkowane dennice zatkać do ustabilizowania się temperatury. Po pojawieniu się czerwiu w ulu rodzina musi go wygrzać. Ja leżaki ocieplam dopiero po oblocie. Zimą mają zimno. Jak chcę zobaczyć mateczniki w leżaku to go otwieram to taki normalny ul, w warré pochylałem najniższy korpus, jak były rojowe, to na krawędzi dolnych plastrów. Ratunkowych nie szukałem. Po prostu jak zabierałem pszczoły z matką i w ulu był czerw to za każdym razem nowa matkę sobie wychowały. Potem sprawdzałem czy jest czerw. Liczę to tak biorę matkę, najpoźniej za 12 dni jest nowa matka, najwcześniej matka unasiennia się do tygodnia, najpoźniej do trzech, jeszcze dwa trzy dni i są jaja, potem po trzech dniach larwy. Czasami po dwa jaja u młodej matki na dnie komórki, u trutówek po kilka jaj poprzyklejanych na brzegach komórki, wygląda to bardzo niechlujnie. Czerwienie sprawdzam w warré rozchylając plastry od dołu, lub wyciągając plaster po odcięciu podcinaczem. A tak naprawdę staram się nie grzebać, a już napewno w warré, pszczoły raczej sobie lepiej radzą beze mnie niż ze mną. Ogólnie wolę mieć więcej rodzin i więcej pasiek, to wtedy to już zupełnie się nie przejmuje. ostatnio to u mnie słabo, ale zawsze miałem po 30 uli i mam zamiar znowu do tego wrócić. Acha ja nie opisywałem żadnych pszczoł, tylko mówiłem, że stara pszczoła jest ciemniejsza i jakby smuklejsza od młodej bo ma wytarte włoski. Marcin
A zauważyłem jeszcze pytanie o ilość pszczoł w roju, to proste, albo cała pszczoła rojowa z porządnej rodziny, albo co najmniej 1.5kg w zssypańcu. Ja robię zssypance na wagę i daję dwa kg ale robiłem i po 1.5 i też było ok. Te mniejsze jak miałem odbudowane korpusy😉. Rójki są najlepsze. Marcin
ccde6166fa705b31 76f7a923a0c2be0b 750658a2711af3ed cd2834717af6d1fe d80ab2029ddf66bd 8dc70d91f338c230 6a0646fb62648996 22e82f20a84fd01a
> A to mały ul
> https://imgpile.com/i/hm0bQR
No to tragedia. A zdeformowane pszczoły zaiste wskazują na jakiegoś wirusa. Ja w taką rodzinę nie inwestowałbym zupełnie. Szanse, że spontanicznie z tego wyjdzie są znikome. P.S. Żeby zdjęcie się wyświetlało samo (bez potrzeby kliknięcia w link) należy podać link do samego obrazka, tj. ten z końcówką ".jpg"
> Jaka to jest zadowalająca ilość pszczół w nowych korpusach?
To bardzo dobre pytanie jest, i trudno mi odpowiedzieć bo nie mierzę tego w żaden sposób ani nie ważę. Rozchylam dwa górne korpusy od czasu do czasu żeby dyskretnie zerknąć i jak widzę, że jest czarno od pszczoły to uznaję że wystarczy. O, tyle mnie zadowala: https://imgpile.com/images/hmFTlF.jpg
> Ale rodzina spadnieta z głodu czy warrozy? Kompletnie się nie przejmuję.
Zupełnie możliwe, że to słuszne podejście. Nie tak dawno temu sam się specjalnie nie przejmowałem i rozdawałem plastry lekką ręką... Ale przy ledwie kilku ulach i po zapoznaniu się z literaturą przedmiotu nabrałem cykora. Gdybym miał większą pasiekę to na pewno byłbym spokojniejszy, ale przy 4-6 rodzinach wolę dmuchać na zimne... A amatorów miodu w domu nie brakuje, więc nic się nigdy nie zmarnuje.
> Mateusz pszczelarstwo jest lokalne, ja raz w życiu widziałem rójkę w ostatni weekend kwietnia.
W 100% się zgadzam, wszystko należy rozpatrywać lokalnie. Ja podaję ramy czasowe zgodne z moim klimatem, bo innych punktów odniesienia nie mam, aczkolwiek w zależności od regionu daty mogą się rozjechać dwa lub trzy tygodnie w jedną lub drugą stronę. Ba, nawet z roku na rok są różnice, np. rok temu o tej porze moje ule były jeszcze pod śniegiem. Rójka w kwietniu to i u mnie rzadkość, ale kiedy pszczoły roją się same to na mnożenie może już być za późno, działam więc z pewnym wyprzedzeniem i zdarza mi się rozrajać w ostatnie dni kwietnia. Istotne, żeby pogoda była przez parę dni dobra i pożytki dostępne dookoła w dużej ilości. Swoją drogą, Kropaśkowa wspominała, że mirabelki już u niej kwitną, a u mnie pąki jeszcze zamknięte. Widać mój klimat chyba nieco zimniejszy, przynajmniej w tym roku.
> Zawsze rozrajam końcem maja, często jeszcze w czerwcu.
A to u mnie już ostatni dzwonek. Moje czerwcowe roje są zazwyczaj słabe przed zimą bo nie mają dość czasu się rozbudować i zimują na jednym niepełnym korpusie. W zasadzie bez podania kilku plastrów miodu albo chociaż woszczyzny to taka rodzina ma niewielkie szanse przezimować. Dlatego rozrajam dużo wcześniej - dziewczyny mają sporo roboty żeby z niczego wybudować kilkanaście plastrów i je zapełnić, a zależy mi na tym żeby się same wyżywiły bo ja dokarmiać nie lubię. Mateusz
Eh. To zrobię może tak że będę obserwować "małą" rodzinę. Jak będzie ładna pogoda i nadal będę widywać pszczoły z pyłkiem nie będę robić nic, ale jak im się pogoda popsuje to może trochę dokarmię. No chyba że pomimo ładnej pogody tam będzie coraz ciszej i ciszej to nic nie będę robić. Literatura pisze że dokarmianie syropem czy ciastem też szkodliwe na wiosne... Co do ocieplenia to dalej mam słomianke. A założona była dość późno. Na pewno przed ostatnim kropieniem na warroze ale dużo później niż u Mateusza. Mam zamiar zostawić ją trochę bo puki co w każdej chcwili może się zrobić +2 stopnie w dzień. Jeszcze jedno pytanie mi się nasuwa. Kiedy ja mam rozroić "duży" ul. Pytając kiedy mam na myśli nie datę tylko układ pożytków. Bo: po tym co jest teraz zakwitnie im sad (duży, duże stare drzewa 13szt i sporo innych mniejszych śliwek itp) i razem z sadem mniszek. Mniszek będzie jeszcze chwilę po sadzie. Po tym wierzba taka późna która u nas jest. Sporo jej. Po tym będą czekać na akacje. To bedzie jakaś druga połowa maja. Po tym dłuższa przerwa do lipy na którą nie liczę za bardzo i po lipie nic istotnego aż do jesieni. Czy dobrze myślę że czas kwitnienia sadu będzie dobrym czasem?? Może być tak że pogoda się popsuje nagle i na dłużej na czas sadu czy akacji. Co wtedy?? Nie roić? Dodać korpus żeby miały gdzie siedzieć? Dobrze myślę?? (Nieraz już tak było że jabłonie kwitły a pogoda nie pozwalała pszczolom skorzystać) Co do roju...potraktować go km po czym podmienić mu dennice na eko???? (Bo na warromed napisali że przydatny do użycia 30dni od otwarcia- przestrzegać tego?) I jeszcze mnie zastanawia czy siatka w dennicy nie osłabia działania km przez ułatwione jego uciekanie....? Ps..tak też myślę że na nic mi ekodennica jak nie mam odpowiedniej genetyki pszczół. Dobrze myślę?
ccde6166fa705b31 76f7a923a0c2be0b 750658a2711af3ed cd2834717af6d1fe d80ab2029ddf66bd 8dc70d91f338c230 6a0646fb62648996 22e82f20a84fd01a
> Literatura pisze że dokarmianie syropem czy ciastem też szkodliwe na wiosne...
Dokarmianie w ogóle, niezależnie od pory roku, jest szkodliwe.
> Co do ocieplenia to dalej mam słomianke.
Też mam na ulach słomianki. Zacznę ściągać pewnie w przyszłym tygodniu bo wtedy będę podnosił ule żeby zerknąć na stan wiatrołapów i ew. dodać kolejne.
> Czy dobrze myślę że czas kwitnienia sadu będzie dobrym czasem?? Może być tak że pogoda się popsuje nagle i na dłużej na czas sadu czy akacji. Co wtedy?? Nie roić?
Dobry czas to czas głównych pożytków, zapewne tożsamy z "kwitnieniem sadu". Ale musi być ładna pogoda co najmniej od kilku dni, żeby uniknąć ew. przerwy w czerwieniu, no i prognoza na kolejne kilka dni również powinna być optymistyczna, coby pszczoły mogły nazwozić (nazlatać?) wziątku. Jeśli pogoda nagle się załamie już po wyrojeniu, no to nie ma wyboru - siła wyższa, trzeba dokarmić. Zresztą na sam start też warto im dać troszeczkę czegoś (najlepiej miodu, jeśli nie to syropu). Nie nazwałbym tego dokarmianiem, tylko raczej zachętą na pozostanie w proponowanej kwaterze.
> Bo na warromed napisali że przydatny do użycia 30dni od otwarcia- przestrzegać tego?
Ja nie przestrzegam. Nie za bardzo widzę, co by się tam mogło zepsuć... A zaszkodzić raczej nie zaszkodzi, najwyżej będzie mniej skuteczny jeśli KM z niego odparuje. Mateusz
Ej a wiatr to zła pogoda na rojenie prawda?? Np dziś jest ciepło i słońce ale wieje. Nie jakiś tam ruch powietrza tylko taki wiatr który utrudnia pszczołom lądowanie. Niby one brzęczą na tych mirabelkach ale mniej i przed ulem też jest mniejszy ruch. Ten wiatr uniemożliwia nasłuchiwanie i zabiera zapach. Wiec dzień z wiatrem choć ciepły i sloneczy pewnie odpada? Dobrze myślę?
ccde6166fa705b31 76f7a923a0c2be0b 750658a2711af3ed cd2834717af6d1fe d80ab2029ddf66bd 8dc70d91f338c230 6a0646fb62648996 22e82f20a84fd01a
> Wiec dzień z wiatrem choć ciepły i sloneczy pewnie odpada? Dobrze myślę?
Ano. Dobry dzień to taki, podczas którego pszczoły wesoło latają po okwieconych łąkach, a przed ulem powstaje autostrada zbieraczek wnoszących pyłek. Bywają lata, że wiosenna pogoda jest cały czas paskudna. Wówczas, jeśli naprawdę zależy nam na mnożeniu to pozostaje dokonać podziałów - ale jak już wcześniej pisałem, rodziny z podziałów są mało dynamiczne i zazwyczaj muszą być pod kroplówką do końca lata. Mi szkoda na to czasu. Zresztą mnożenie pni podczas wiosny z paskudną pogodą to tak czy inaczej słaby pomysł, bo w takiej sytuacji zapasy też będzie ciężko pszczołom zebrać. Nic na siłę. Mateusz
Jeśli chodzi o tworzenie nowych rodzin, to u mnie to tak wygląda że to pszczoły o tym decydują. Ja tylko staram się je trochę uprzedzić, żeby nie wylądowały na drzewie. Tak naprawdę to każda rodzina chce się wyroić co najmniej raz na rok, a to co mówią na kursach, czy piszą w książkach o skłonnościach do rójki i szkodliwości tego zjawiska to totalne niezrozumienie tematu. Nie chcę tu na ten temat się rozpisywać więc do konkretów. Największe znaczenie ma dla mnie stan rodziny jeśli chodzi o układ pożytków to te zjawiska są ze sobą powiązane, ale rodzina pokazuje dokładnie kiedy chce się wyroić. Pierwsza sprawa to obecność trutni, w końcu ktoś musi unasiennić matki, nie ma trutni w rodzinie to nawet nie zabieram się za rozrajanie. Jak są trutnie, rodzina w pełnym gazie czekam co najmniej do pojawienia się miseczek matecznikowych, a najlepiej jak są już zaczerwione. I uwaga teraz należy się już spieszyć, jak tylko matecznik jest zasklepiony to rodzina jest na drzewie. I wtedy dopiero przystępujemy do tworzenia nowych rodzin jedną z wielu metod. Tylko uwaga rodzina potrafi walnąć samodzielnie drużaka. Oczywiście są rozwiązania. Nie mówię, że drużak to coś strasznego, ale powinniśmy to mieć pod kontrolą, żeby po pierwsze nie wylądowały na drzewie. I jeszcze jedno rodzina roi się nie dlatego, że jest duża, czy nie ma miejsca na rozwój, a dlatego, że ma odpowiednią do tego strukturę. Wyroić potrafi się malutka rodzina w uliku rojowymi, jak i rodzina w ulu warre z podłożonymi 5 pustymi korpusami. Jeśli chodzi o warromed, to przeczytałem sobie skład, zobaczyłem cenę i tak naprawdę z substancji działających na roztocze to KM i KS, nie widzę powodu, żeby dobrze zakręcony miał stracić skuteczność po miesiącu od otworzenia. Raczej zalecenie to zabezpiecza godziwe zyski producenta. Za cenę litra warromedu, przy tych stężeniach masz KM i KS na sto lat do jednego ula. Jedynie to praca ze ze stężonymi kwasami jest niebezpieczna i to szczególnie jak już kilka lat ich używasz i wkrada się rutyna. Acha do KM siatę się zamyka, a wylotki otwiera. Następna sprawa, wydajność miodowa sadu to 25-50 kg z hektara, i to jak są warunki, rodzina z czerwiem 2-4 kg zużywa na tydzień, to te parę drzew to wiesz.... I co jeszcze, to nie typ ula, dennicy czy genetyka decyduje o odporności rodziny na warroze, jest to cały zestaw czynników, do tego stopnia, że jak przenoszę rodziny na nowe stanowiska to śmiertelność w tych rodzinach rośnie w porównaniu z moją podstawową pasieka co najmniej dwukrotnie. A co ciekawe odległość nie ma znaczenia, najdalej przenosiłem ule 200 km a najbliżej 3km i było tak samo. Ale u mnie ekodennica to był taki trochę gamechanger, bardzo, bardzo pomogła. Widzę że celujesz w nieleczenie, fajnie, ale bez pośpiechu. Machnij 10 rodzin i zaczynaj, mniej bezsensu, na początek straty są duże jak wszystkie spadną zaczynasz od zera. Pamiętaj liczy się tylko pszczoła i jej potrzeby. Lecz pszczoły po lipie, tylko KM, albo jak się boisz to preparaty na nim oparte, zmniejszaj dawki, ucz się obserwuj, wyciągaj wnioski i będzie ok. Czemu po lipie i KM? Bo najmniej niszczysz zimową pszczołę i odchowasz w miarę zdrową rodzinę, KM bo działa pod zasklepem, jest wystarczająco ciepło żeby odparował, no i jest szansa na wymianę matki jak ją załatwisz, jeszcze słabo się na niego warroza uodparnia (podobno). Jak już dochowasz się 10 rodzin z fajną genetyką to jeszcze będziesz mieć wpływ na lokalną populację poprzez trutnie. Pamietaj, że truteń ma 100% genów matki, w końcu z partogenezy. Starczy tego pisania na dzisiaj. Marcin
Wow! Kolejne bezcenne informacje! Tylko jeszcze żeby je wykorzystać! Czy ja temu sprostam! Ogólnie to Marcin podsumowujesz moje domysły i poglądy na to co czytam i utwierdzasz że dobrze kombinuję. Na pszczoły pod kroplówką oczywiście że nie mam ochoty. Niemnjej wyzwaniem będzie z 1ula zrobić 10. I tu wraca temat wabienia rojów. A taka pogoda na mnożenie rodzin jak opisuje Mateusz to u mnie rzadko bywa...albo raczej nie wtedy kiedy jest potrzena. ..ta piękna autostrada pszczół z pyłkiem:) cudny widok:)
ccde6166fa705b31 76f7a923a0c2be0b 750658a2711af3ed cd2834717af6d1fe d80ab2029ddf66bd 8dc70d91f338c230 6a0646fb62648996 22e82f20a84fd01a
> tak naprawdę z substancji działających na roztocze to KM i KS, nie widzę powodu, żeby dobrze zakręcony miał stracić skuteczność po miesiącu od otworzenia. Raczej zalecenie to zabezpiecza godziwe zyski producenta.
Też nie widzę, co by mogło się tam spsuć. Nie wiem, z czego wynika to miesięczne zalecenie producenta. Być może faktycznie z pazerności, a może z jakichś okołolegalnych lub ubezpieczeniowych powodów. Warto wspomnieć o tym, że środek zawiera również karmel. Wydaje mi się, że to dzięki niemu maź jest taka lepka i fajnie oblepia pszczoły, zmuszając je do wzajemnego iskania.
> Za cenę litra warromedu, przy tych stężeniach masz KM i KS na sto lat do jednego ula.
To prawda, tylko są dwa "ale": 1. Wymieszać całość też trzeba umieć. Niby prosta rzecz, o kwasach uczono mnie kiedyś w podstawówce (teraz to już chyba nie), ale jeśli o mnie chodzi to wolę zapłacić i nie bawić się w młodego chemika. Dla paru uli to żaden koszt. 2. Formalnie rzecz biorąc weterynaryjne używanie domowych receptur KM/KS jest nielegalne. A przynajmniej tak jest we Francji, aczkolwiek wydaje mi się, że polskie ustawodawstwo jest w tej kwestii podobne.
> Niemniej wyzwaniem będzie z 1ula zrobić 10.
W jednym sezonie teoretyczne maksimum to z jednej rodziny zrobić 3. Ale to optymistyczna teoria, na snozach i bez dokarmiania nierealna. Mateusz
Mateusz, faktycznie przy kilku ulach nie ma o co walczyć, ja miewałem po 30 i wtedy już zaczynałem liczyć, szczególnie gdy nigdy miodu nie sprzedawałem. Następna sprawa jak tylko cokolwiek mówię o KM to zawsze ostrzegam, jest to naprawdę niebezpieczny środek. Nikogo do leczenia nie namawiam, nawet bym zniechęcał, ale wiem że to nie jest łatwa sprawa stracić wszystkie ule i wiem jak to boli. Byłem jednak na wykładzie na temat afb no i jak zawsze temat warrozy się pojawił, wykładowca akademicki do tego pszczelarz powiedział tyle, panowie jakbyśmy w latach 80 nie zaczęli leczyć warrozy to już by było po temacie. Ja już naszych for pszczelarskich nawet nie przeglądam, bo jak czytam co i kiedy jest pakowane do ula to serce się kraje. W Polsce w obrocie komercyjnym 100% miodu niestety nie nadaje się do spożycia, nie interesuje mnie taka produkcja i taki miód. Ja chcę żeby mój miód z powrotem był lekiem. A w kwestii formalnej to w Polsce warroza jest chorobą zwalczaną z urzędu i nieleczenie też jest nielegalne. Jeśli chodzi zaś o rozbudowę pasieki, to na spokojnie powoli uczymy się pszczelarstwa a uli powoli przybywa. Generalnie to pasja na całe życie. Marcin
03fde2f232c908e9 d596644f3b48ef33 3822dcce8287f736 3587fcf4e52ae1a6 381fd0183ce251a1 adbad84e07febf67 c96c3670d67fbd8f 876e750f5d10a9e8
Bardzo ciekawa dyskusja o warrozie :) Zastanawiam się nad tym, jak leczyć moje pierwsze rodziny na jesieni i brałem pod uwagę wspomniany Varromed. A co myślicie o płytkach ceramicznych do odparowywania kwasów? Widziałem, że ludzie bardzo to chwalą, a metoda wydaje się dość prosta. Czy przy ulach Warré mogłyby zdać egzamin? Filip
ccde6166fa705b31 76f7a923a0c2be0b 750658a2711af3ed cd2834717af6d1fe d80ab2029ddf66bd 8dc70d91f338c230 6a0646fb62648996 22e82f20a84fd01a
> (...) temat warrozy się pojawił, wykładowca akademicki do tego pszczelarz powiedział tyle, panowie jakbyśmy w latach 80 nie zaczęli leczyć warrozy to już by było po temacie.
Dokładnie tak. Dowodem tego jest zresztą bezdyskusyjny przypadek Kuby oraz (w mniejszym, ale równie ciekawym stopniu) wschodnich kresów Rosji.
> w Polsce warroza jest chorobą zwalczaną z urzędu i nieleczenie też jest nielegalne
Nie chciałbym się tu jakkolwiek wymądrzać, bo sprawy administracyjno-prawne to zupełnie nie moja dziedzina, ale po zapoznaniu się z ustawą z dnia 11 marca 2004 r. "o ochronie zdrowia zwierząt oraz zwalczaniu chorób zakaźnych zwierząt" wychodzi mi, że tylko zgnilec podlega leczeniu z urzędu, a nieleczenie warrozy jest dopuszczalne, podlega tylko zgłoszeniu. Podaję źródło, w razie gdyby kto miał nadmiar czasu i chciał się z tego doktoryzować: https://isap.sejm.gov.pl/isap.nsf/download.xsp/WDU20040690625/U/D20040625Lj.pdf
> A co myślicie o płytkach ceramicznych do odparowywania kwasów?
Niestety Filipie w tym temacie nic nie powiem, może koledzy lub koleżanki coś doradzą. Ja w tym całym leczeniu jestem mocno początkujący, bo do niedawna nie leczyłem w ogóle. Dopiero jak podczas zimy 2021/2022 straciłem niemal wszystkie rodziny to strach mnie obleciał i postanowiłem a) zwiększyć pasiekę z trzech do sześciu pni i b) w ramach eksperymentu wypróbować Varromed na dwóch wybranych rodzinach. Tak się jednak złożyło, że tej zimy wszystkie rodziny mi przezimowały, więc nie wyciągnąłem póki co żadnych wniosków w kwestii leczenia. Mogę tylko powiedzieć, że aplikacja Varromedu jest bardzo prosta, a zarazem niewątpliwie skuteczna (Kropaśkowa podawała w zeszłym roku dane o swoim osypie po zastosowaniu tego środka). Mateusz
Faktycznie, Mateuszu ze zgłoszeniem warrozą masz rację, coś musiałem pokręcić. Filipie KM przerabiałem przez 10 lat i opanowałem to na tyle, że odradzam stanowczo.
03fde2f232c908e9 d596644f3b48ef33 3822dcce8287f736 3587fcf4e52ae1a6 381fd0183ce251a1 adbad84e07febf67 c96c3670d67fbd8f 876e750f5d10a9e8
Dzięki za Wasze opinie! Czyli używanie jakichkolwiek kwasów nie jest wskazane czy tylko mrówkowego? Widziałem, że ludzie używają też szczawiowego nie wiem, czy to ma jakieś szczególne znaczenie. Filip
ccde6166fa705b31 76f7a923a0c2be0b 750658a2711af3ed cd2834717af6d1fe d80ab2029ddf66bd 8dc70d91f338c230 6a0646fb62648996 22e82f20a84fd01a
> Czyli używanie jakichkolwiek kwasów nie jest wskazane czy tylko mrówkowego? Widziałem, że ludzie używają też szczawiowego nie wiem, czy to ma jakieś szczególne znaczenie.
Marcin ma z pewnością dużo większe doświadczenie w temacie niż ja (bo ja mam żadne) więc ew. sprostuje. Po mojemu leczenie kwasem jest niebezpieczne dla pszczół, bo przy błędnym dawkowaniu/zmieszaniu/przygotowaniu możemy ubić matkę. Kwas może też być niebezpieczny dla pszczelarza, szczególnie w wersji gazowej kiedy przy byle podmuchu wiatru można dostać chmurę kwasu w płuca. Środek handlowy o którym wcześniej wspominałem to nic innego, jak roztwór kwasu szczawiowego z domieszką karmelu i homeopatyczną dawką kwasu mrówkowego. Jako, że to środek gotowy w użyciu, to ryzyko związane z dawkowaniem znika - wystarczy potrząsnąć butelką i lać w uliczki. A że preparat jest w postaci płynnej i lepkiej, to niebezpieczeństwo dla pszczelarza również jest bardzo ograniczone bo trzeba się naprawdę postarać, żeby się tym niechcący ochlapać, a nawdychać się tego absolutnie nie ma jak. Mateusz
Co do KM. Po przeglądnięciu różnych rzeczy w necie odważyła bym się jedynie na ceramiczne wkładki nim nasączone. Pomijam tu ryzyko dla pszczelarza, zakładam że nic sobie nie zrobi. Tylko metoda z cegiełkami wydaje mi się stosunkowo bezpieczna dla pszczół. Tutaj też pomijam fakt że matce można zaszkodzić, mam na myśli to że w innych metodach aplikacji można sobie po prostu otruć cały ul. Ale jedno duże ale. Wydaje mi się w oparciu o wiedzę jaką natrafiłam że dennica nie może być z siatką. Musi być lita a ujście kwasu tylko wylotliem na maksa. No i trzeba pilnować temperatury. Trudna metoda. Niemniej wytestuję ją na pewno bo wydaje mi się sensowna ze wzgledu na dokuczanie dręczom pod zasklepem. A u mnie chyba oblot młodej pszczoły. Możliwe? Dużo pszczół przed ulem i świeże kupy. Niepokoi mnie tylko dość częste przysiadanie zbieraczek na trawach. Jak zajdzie słońce mają problem trafić w wylotek. https://imgpile.com/i/h2eZJi https://imgpile.com/i/h2j4X4 https://imgpile.com/i/h2jnE2 Co do "malutkiej" rodzinki łącze kropki. One późno na jesieni chyba już miały problem, pytałam o brązowe lepkie kupy pod siatką dennicy. To musiały być jednak pszczół. A dziś widziałam dygocącą pszczołę. To mi się łączy w objawy jakiegoś wirusa. Choć pszczoły z pyłkiem też widziałam. Jednak nie o serwuję ich już jakoś specjalnie.
ccde6166fa705b31 76f7a923a0c2be0b 750658a2711af3ed cd2834717af6d1fe d80ab2029ddf66bd 8dc70d91f338c230 6a0646fb62648996 22e82f20a84fd01a
> A u mnie chyba oblot młodej pszczoły. Możliwe?
Jeśli pszczoły noszą u Ciebie pyłek od kilku tygodni, to zupełnie możliwe. U mnie rodziny dopiero się budzą, ale jak to nam ktoś regularnie (i słusznie) przypomina - pszczelarstwo jest lokalne. :)
> To mi się łączy w objawy jakiegoś wirusa.
Luźno kojarzę, że pisałaś też o zdeformowanych skrzydełkach - czy to była właśnie ta "mała" rodzina? DWV to objaw długotrwałego zarażenia, niejako faza końcowa... Na takim etapie mało która rodzina dożywa następnej wiosny, chyba zresztą Cię o tym uprzedzałem, byś nie robiła sobie nadziei. Tak czy siak najsmutniejsze wydaje mi się to, że rodzina przyjechała do Ciebie już w takim stanie... P.S. ładnie wyszedł Ci ten wylotek. Na moje oko ciut za wysoki, ale to mocno drugorzędny szczegół. W jaki sposób został wykonany? Mateusz
Zdeformowane skrzydełka były w obu rodzinach. I ta rodzina miała mniej sztuk dręcza. Tyle jeszcze że ona była trochę jakby spóźniona. Dostałam ją 2tyg później bo w skrócie wolniej się rozwijał odklad. Jeszcze ważne jest tutaj to co mówi Marcin, że zmiana miejsca pasieki zwiększa ich śmiertelność. Na razie coś tam lata ale będzie cud chyba jak powstanie z tego rodzinka. Mniejsza z tym, skupiam się na drugim ulu. A wylotek, już chyba o tym pisaliśmy, jest wyszlifowany szlifierką kątową z tarczą z łańcuchem jak do piły spalinowej i poprawiony na gładko papierem ściernym. Może tu na zewnątrz wydaje się wysoki ale na styku z wewnętrzną krawędzią deski jest wymiar prawidłowy. To mój mąż taki wirtuoz szlifierki kątowej:)

Wątek zamknięty z powodu braku aktywności od ponad 180 dni.