Wątek zamknięty z powodu braku aktywności od ponad 180 dni.
https://images92.fotosik.pl/665/28121674592aeada.jpg
Czyli w obu ulach drugi korpus jest prawie w pełni zabudowany, a w pierwszym widać nawet małe "niby-mateczniki".
O ile z drugim ulem nie ma stresu, o tyle z pierwszym nie ma co czekać i należałoby go wyroić... Ale na drodze są dwa problemy:
1. Pogoda jest nadal bardzo nieciekawa
2. Rodzina nie jest jakaś bardzo silna, a korpus numer 2 nie jest nawet w pełni zabudowany
Jako że mam pod ręką dwie średnio-silne rodziny, to pomyślałem, że to dobra okazja przetestować sposób opata na podział z dwóch rodzin (który on nazywa "sztucznym rojem"). I to dziś zrobiłem, pierwszy raz w życiu. Emil opisał procedurę tutaj:
https://ulwarre.pl/pszczelarstwo_dla_wszystkich_5/#s178_procedura
Krótko mówiąc polega to na tym, że jednej rodzinie zabieramy jeden korpus, ale zostawiając jej pszczoły, a drugiej rodzinie podbieramy nieco pszczół, dzięki czemu obie rodziny zostają osłabione w relatywnie niewielkim stopniu.
Dajmy na to, że mamy ule A i B:
- z ula A pobieramy korpus z czerwiem i zapasami, a pszczoły przepędzamy
- ul B przenosimy gdzieś na drugi koniec pasieczyska
- na miejsce ula B stawiamy dennicę, pusty korpus, a na nim ten korpus pobrany z ula A, który przykrywamy poduszką i daszkiem
Założenie jest takie, że zbieraczki z ula B powrócą na dawne miejsce, tam zastaną nowopowstały ul z czerwiem i zajmą się jego wychowem. Ja mam pewne wątpliwości, czy tych zagubionych zbieraczek będzie wystarczająca ilość, ale skoro Emil tak to opisał, to pewnie mu działało... Zobaczymy.
Od strony praktycznej powiem tylko, że jeszcze nigdy się tyle nie natyrałem przy ulach. Jest stres, bo trzeba jeden ul przenieść, a w międzyczasie korpus z czerwiem stygnie... Przenieść ul samemu jest trudno, bo to pieruńsko ciężkie. Mimo dobrych chęci nie dałem rady donieść obu korpusów naraz - w połowie drogi wysiadły mi plecy. Zrobiłem więc postój, rozbebeszyłem ul i doniosłem każdy korpus osobno. Pszczoły oczywiście się wściekły. Do tego w trakcie pracy złapała mnie ulewa i musiałem gnać z powrotem żeby przykryć nowopowstały ul. Taki urok pierwszych razów. Następnym razem lepiej się przygotuję.
Mateusz> To musiałaby być jakaś amortyzowana taczka. Nawet nie wiem, czy takie w ogóle istnieją.Z ciekawości poguglałem... Czego to ludzie nie wymyślą! https://apicolalospedroches.com/images/transp14.jpg
Amortyzacji co prawda tu nie ma, ale za to jest duże koło, więc jadąc tym po polu aż tak bardzo nie wytrzęsie ula, jak przy malutkim kółku od taczki.
Tylko cena zabija: 2000 zł (450 euro). Gdybym był zawodowcem i miał 50 uli to może bym się zastanowił, ale dla dwóch albo trzech wyrojeń rocznie po prostu wsadzę ul w samochód.
Mateusz> Bo czytając wszystko dotychczas zrozumiałam że to najlepsza, najbardziej naturalna czy bliska naturze, metoda rozmnożenia rodzin, dajaca najbardziej znaną pszczołom sytuację. A tu o jakimś osłabieniu piszesz. Poproszę żebyś to dokładniej opisałWyrojenie przez opukiwanie jest bez wątpienia najbliższe naturze, co nie znaczy, że nie jest obciążeniem dla rodziny. Kiedy rodzina wyraja się naturalnie to jest przecież tak samo: z ula ubywa duża ilość pszczół oraz matka. A czerw trzeba wykarmić i wygrzać, więc zbieraczki przestają zbierać i zabierają się za wychów. Przerwa w czerwieniu + przerwa w pożytkowaniu + z plastrów poznikał miód bo rójka zabrała co nieco ze sobą. Nie ma lekko. Dlatego wyrajać należy wyłącznie silne rodziny, bo taka z silnej stanie się średnia i do końca lata zdąży wrócić do formy i dozbierać sobie zapasów na zimę. Dla źródłowej rodziny nie ma różnicy, czy ją podzielimy, czy wyroimy. W obu przypadkach traci matkę, dużą ilość robotnic i trochę miodu. Różnica jest w ulu docelowym: przy wyrojeniu pszczoły przechodzą przez nastrój rojowy i to motywuje je do szybkiego budowania plastrów. Przy podziale też budują, ale wolniej, od niechcenia. Mateusz
Wątek zamknięty z powodu braku aktywności od ponad 180 dni.