> Choć ja na jednym ulu nie powinnam eksperymentować.Słusznie. Ja zresztą zdecydowanie odradzam eksperymentowanie. Sam to robię, ale ja się mało kiedy stosuję do własnych rad (i często tego potem żałuję).
> Nie kumam tylko dlaczego rodziny leczone nieprawidłowo mogą wytrzymać do 4sezonów a moje zakończyły życie po pierwszym.Przeżycie 4 sezonów bez leczenia ani zabiegów biotechnicznych jest bardzo mało prawdopodobne. A u Ciebie jak sądzę sytuację pogorszył fakt, że niektóre rodziny przeniosłaś lub podzieliłaś razem z dręczem (tj. przenosząc plastry), więc sumaryczna populacja dręcza w Twojej pasiece była cały czas bardzo duża. Przez to podejrzewam, że te rodziny, które wrzuciłaś na gołe deski i które mogły mieć szansę na zdrowy start niestety podłapały dręcza w ekspresowym tempie.
> Ciekawe jakie ilości warrozy zawierają ule u Mateusza....?Dobre pytanie. Sam zainteresowany tego nie wie, bo już dawno przestał liczyć osyp. :) Kiedy nie leczyłem (a jeszcze prowadziłem liczenie osypu), to u większości rodzin miałem latem osyp rzędu 4-10 dręczy dziennie. Wg wzoru, który proponuje Cameron Jack¹ to się przekłada na ok. 200-300 dręczy w ulu. Czyli relatywnie niewiele - ale ja mieszkam na odludziu, nie mam sąsiadów z którymi mógłbym wymieniać się pasożytami, a moje własne ule też nie są jeden przy drugim, tylko rozproszone na kilku hektarach terenu wokół domu żeby właśnie ograniczyć wędrowanie patogenów. Rodziny, u których ten osyp bywał większy i z którymi nic nie robiłem z reguły nie dożywały kolejnej wiosny. To zresztą zgodne z tym, co piszą Kanadyjczycy: ich ministerstwo rolnictwa zaleca leczenie kiedy tylko letni osyp przekroczy 12 osobników dziennie². Przy czym to zalecenia dla dużych uli, w Warré, jako że rodziny są mniejsze, to ta granica jest pewnie niżej. W 2022 już niczego nie liczyłem, tylko przeleczyłem wszystkie rodziny trzema dawkami varromedu w odstępach 7 dni. W 2023 też wszystkie przeleczyłem bez liczenia, tyle, że już nie (tylko) varromedem. W tym roku tak samo planuję - wszystkim rodzinom podam NiCl, a w 2025 może wrócę do nieleczenia. Mateusz --- ¹ https://edis.ifas.ufl.edu/publication/IN1257 ² https://www.ontario.ca/page/varroa-mites#section-3
> Jak się szuka o licie dla pszczół w polskich stronach to większość pszczelarzy odnosi się do tego sceptycznie.Bo większość pszczelarzy to tradycjonaliści. :-) Nie żebym zresztą krytykował, bo i ja lubię tylko te filmy, które już widziałem, ale iść z pszczołami w amitrazową tradycję jest mi nie po drodze, Varromed jest nieco upierdliwy w stosowaniu, a nieleczenie (jakkolwiek długofalowo słuszne) jest obarczone znacznym ryzykiem... więc szukam łatwych, tanich i skutecznych alternatyw. Cytując Pana Prezydenta - "nie chcem, ale muszem". A lit swoją drogą bardzo do mnie przemawia, bo to tak czy inaczej naturalny składnik miodu. Poza tym od 50 lat miliony ludzi łyka lit każdego dnia na poprawę humoru, więc to pierwiastek już dobrze znany.
> Amitraza odpada. Leki jej podobne mogą mieć watpliwą skuteczność. Wszystkie zabiegi hodowlane są nie dla warre.Ja widzę tylko Varromed. Fakt, jest nieco upierdliwy bo trzeba otwierać gniazdo, sprawdzać (liczyć) osyp i powtarzać co 7 dni do skutku, ale DZIAŁA. Nie zawiera żadnych trucizn, jest bezpieczny dla pszczół i pszczelarza, no i stosowanie - choć upierdliwe - jest technicznie bardzo proste. No, plusem ujemnym jest też cena... Ale przy jednym lub paru ulach to raczej pomijalny aspekt. A skoro widzisz osyp, to znaczy że działa skutecznie.
> Jutro wypada mi drugi raz zakropić varromed a chyba będzie dość chłodno.Postaraj się działać szybko i sprawnie... A butelkę z varromedem wcześniej lekko podgrzej, żeby pszczołom nie robić zimnego prysznicu. Będzie dobrze.
> zastanawia mnie czy współcześni leczący warreiści stosują jakieś zabiegi biotechniczne poza wyrajaniem??Tak, głównie tzw. metodą heroiczną, czyli zabiciem czerwiu. Emil Warré wspomina o niej krótko w XII wydaniu Pszczelarstwa dla Wszystkich jako o metodzie pozwalającej zwiększyć zbiór miodu. Dziś jest stosowana przez część warreistów jako narzędzie walki z dręczem. W Polskiej wersji XII edycji Jan przetłumaczył metodę heroiczną jako "metoda pionierska" (tj. tak samo, jak w angielskiej edycji). Sposób w zasadzie ten sam, co wyrojenie. Różnica polega na tym, że do nowych, pustych korpusów przepędzamy całość rodziny a nie tylko część, a najwyższy korpus, jeśli nie zawiera czerwiu tylko sam miód, oddajemy pszczołom. Korpus z czerwiem dusimy siarką aby zabić czerw oraz wszelkie pasożyty, wypróżniamy i opalamy. Ja tego nigdy nie robiłem. Nie dlatego, że się nie zgadzam z metodą, tylko zwyczajnie szkoda mi zachodu - jeśli już mam się natyrać to wolę wyroić i mieć dwie rodziny z jednej. Mateusz
> Co ze zwiększaniem ilości rodzin nie wiem... Mój mąż jak tak to psioczy ile kosztują pszczołyMężowe psioczenie (moja małżonka nazywa to "brzęczeniem") często nie oznacza wcale szczególnej niechęci do czegoś, tylko ma na celu wykreowanie luźno pojętego "poczucia długu", które możemy potem próbować wymienić na różne rzeczy. Nie przejmowałbym się tym. :-) Istotniejsze jest co Ty uważasz. Po tych dwóch latach główny wniosek można chyba wyciągnąć taki, że w Twojej okolicy dręcz jest istotnym problemem bo jest obecny w dużych ilościach i błyskawicznie pociąga za sobą różne patologie wirusowo-odpornościowe, dlatego w Twojej sytuacji rzetelne i systematyczne leczenie za pomocą sprawdzonych środków wydaje się obowiązkowe. Pytanie, czy bogata tym doświadczeniem chcesz zaryzykować drugą fazę przygody z kolejnymi rodzinami. Na to pytanie tylko Ty znasz odpowiedź.
> Miały moje pszczoły latem kilka pól gryki a żaden plaster który przerobiłam nie był nawet zafałszowany tą grykąNo ale skoro w tych plastrach jednak coś było, to widocznie pszczoły znalazły coś lepszego/bliższego i nie opłacało im się latać za gryką.
> czy zakropic je za dnia w szczycie temperatury czy po lotach.Po mojemu za dnia, w okolicy 15-16h, tj. w ostatnich ciepłych chwilach dnia. Fakt, mniej pszczół oberwie varromedem, ale one sobie to potem wzajemnie przekazują, więc jak zbieraczki wrócą na noc to też dostaną co nieco. Poza tym zbieraczki są najmniej narażone na dręcza, a i lotów jakoś ogromnie dużo przecież jeszcze nie ma o tej porze roku. Słyszałem też o warreistach, którzy do takich zimowo-wiosennych zabiegów stawiają jakiś parawan przed ulem albo wręcz namiot, ale to już wg. mnie podchodzi pod pewien stopień ekstremizmu. Mateusz
> Przed leczeniem miałem straty zimowe w okolicy 30-70%. Od kiedy leczę 0% (zakładając, że do lata nic mi nie zemrze). W okolicach wielkanocy przejdę się po ulach, wówczas będę miał więcej danych w kwestii minionej zimowli.Dziś miałem chwilę to połaziłem po ulach (mam je rozrzucone na kilku hektarach wokół domu, więc mało kiedy zaglądam). Potwierdzam, co mówiłem wcześniej: w tym roku moje straty zimowe wynoszą 0%. Co prawda jeszcze zima się zupełnie nie skończyła, ale przez najbliższe 2 tyg. ma być 15 stopni, a potem będzie już kwiecień, więc uznaję że zima już za mną. W każdym razie - w moich wszystkich (siedmiu) ulach pszczoły się oblatują, znoszą pyłek i robią mi przed nosem wesołe wywijasy kiedy zanadto zbliżam się do ula. Jako że bez leczenia nigdy nie zdarzyło mi się mieć takiej przeżywalności, to wyciągam z tego wniosek, że LiCl najwyraźniej działa. Mateusz
> Nie kusi Cię zerknąć czasem na osyp warrozy??Teoretycznie powinienem, bo bez tego nie mam żadnej widoczności... Ale rozkładanie tych wsuwek, smarowanie ich, liczenie następnego dnia... zwyczajnie mi się nie chce, a i czasu brak. Robiłem to kiedy nie leczyłem, i pewnie wrócę do liczenia jak wrócę do nieleczenia - może w 2025.
> Mateusz, jeśli jednak byś mógł to napisz jak wyglądał Twój eksperyment.Nie chciałem opisywać tu swojego "protokołu" dopóki nie mam wyników na przestrzeni chociaż dwóch sezonów, no ale skoro pytasz... :) Każda rodzina dostała podkarmiaczkę powałkową z litrem słodkiej wody w proporcji ⅓ syropu i ⅔ wody w której rozpuściłem 2g LiCl. Jeśli dobrze liczę, to wychodzi 47 mmol (przy masie molowej chlorku litu 42.4 g/mol). Takie "karmienie" wykonałem w zeszłym roku dwa razy: 30.06.2023 i 18.07.2023. Przy czym dwie rodziny (kontrolne) dostały zamiast tego tylko parę dawek Varromedu, a niektóre z rodzin litowych dostały LiCl tylko jeden raz, w lipcu. Użyłem słodkiej wody zamiast czystego syropu aby pszczoły jak najdłużej suszyły ten niby-nektar, bo susząc go przekazują go sobie wzajemnie i filtrują, wchłaniając przy okazji LiCl, dzięki czemu ten przechodzi przez pszczoły zamiast zostać zamknięty w miodzie. Początkowo próbowałem poić je wodą z litem, ale pszczoły bardzo powoli piły taką wodę. Po domieszaniu nieco syropu tempo pobierania natychmiast wzrosło. Osypu ściśle nie liczyłem, ale po pierwszym podaniu sprawdziłem na dwóch rodzinach czy w ogóle coś jest, i jakiś osyp był (coś koło 15-20 dręczy dziennie zamiast naturalnych 5-6). Niby niewielka zmiana, ale LiCl nie działa tak natychmiastowo jak kwasy, bo pszczoły wchłaniają go przez kilka tygodni, więc chyba trudno cokolwiek porównywać. Czytałem o przypadkach porażenia czerwiu po licie, ale ja tego nie zauważyłem u siebie. Jeśli było, to w stopniu co najwyżej anegdotycznym bo żadnych wyrzucanych larw nie widziałem. W tym roku planuję wykonać pierwszą rundę pojenia litem na wielkanoc, drugą w trakcie lata i może trzecią z gęstym syropem na koniec lata, żeby pszczoły mogły sobie zaszyć trochę litu i pobrać go w trakcie zimy. Czyli łącznie każda rodzina otrzymałaby maks. 6g LiCl (czyli niecały gram czystego litu, bo lit to tylko 16.4% masy w LiCl). Mateusz
> Napisałeś że w 2025 r. planujesz wrócić do "nieleczenia". Dlaczego akurat za rok?Przy nieleczeniu traciłem w poprzednich latach między 30 a 70% rodzin każdej zimy - teoretycznie akceptowalnie, ale statystyka słabo działa na małych liczbach. Przy kilku ulach te 70% może łatwo obrócić się w 100% (właśnie tak w 2021 r. straciłem niemal wszystko). Przy 10 rodzinach statystyka powinna lepiej się rozkładać więc ryzyko całkowitej straty z powodu dręcza staje się (przynajmniej u mnie) znikome. A dojście do 10 produkcyjnych rodzin przewiduję właśnie na przyszły rok - ale i to może się zmienić, bo dwa tygodnie temu miałem 7 rodzin, dziś już tylko 6. Jeśli jutro będzie 5, to nieleczenie będzie musiało poczekać do 2026.
> Czy wtedy LiCl miałby być właśnie takim doraźnym środkiem pomocy?Poniekąd - ale nie tak, jak Ty to opisujesz. Część rodzin byłaby zupełnie nieleczona, ale małą część (2 albo 3) umieściłbym na osobnym pasieczysku i leczył "kalendarzowo" litem. Takie powiedzmy ubezpieczenie. Ale tak czy siak - najpierw muszę dojść do 10 rodzin, no i potwierdzić że lit w moim wykonaniu faktycznie daje dobre wyniki. Jeśli chodzi o Erika Osterlunda, to bardzo cenię jego pracę, ale nie podoba mi się jego sposób selekcji. Wg. mnie albo leczymy, albo nie - a takie wybiórcze leczenie "kiedy jest potrzeba" daje w efekcie ewolucyjną przewagę słabym pszczołom. Po mojemu to trochę strzał w kolano, ponieważ słabe rodziny mają większe szanse przezimowania niż te, które jakoś radzą sobie z dręczem i nie zasłużyły sobie na dawkę tymolu. Mateusz
> Nie za tanie ale i nie za drogie.Za 100 mg LiCl zapłaciłem rok temu 61 euro (48 za LiCl + 13 za przesyłkę). Zakładając 6 mg rocznie na ul (a to już spora dawka), wychodzi że ta puszeczka starcza na 16 ulo-lat. Inaczej mówiąc, 3.81 euro rocznie na ul. Za Varromed musiałbym zapłacić 35 euro, a starczałby na niecałe 3 ulo-lata. Czyli LiCl ponad 5x tańszy. Ale nie o to chodzi, bo przecież po taniości można by równie dobrze samemu sobie miksować w domu kwas szczawiowy. Lit jest o wiele łatwiejszy w stosowaniu i głównie to mi się podoba - jeśli okaże się długofalowo skuteczny oczywiście. Póki co mam bardzo obiecujące wyniki, ale nie chcę tu nikomu mieszać w głowie ani na cokolwiek namawiać, bo równie dobrze może się okazać, że przeżywalność mi nagle skoczyła do 100% z powodu korzystnego ułożenia planet, a moje czary młodego chemika nie miały na to żadnego wpływu.
> A co to za jednostka mM?Ilość milimoli na litr roztworu, czyli mmol/l. Naukowcy lubią sobie wszystko liczyć w molach, bo to najbardziej naturalna jednostka, jako że po przemnożeniu przez stałą Avogadra wskazuje ilość elementarnych cząstek danego związku. Dla nas, normalnych ludziów to trochę science-fiction. Dość wiedzieć, że 1 gram suchego LiCl zawiera 23.59 mmol (dwadzieścia trzy i pół milimola). Ja podaję 2g LiCl, czyli 47 mmol, bo badania które wcześniej linkowałem wskazywały że optymalna skuteczność jest właśnie w okolicy 50 mmol. Z tym cytrynianem litu to uwaga, ja tego nie stosuję. W badaniach które do tej pory czytałem naukowcy używali albo chlorku litu (LiCl), albo węglanu litu. Ja wybrałem chlorek litu, bo rozpuszcza się w wodzie, a węglan trzeba rozpuścić najpierw w kwasie. O cytrynianie nic nie wiem. Mateusz
> Skąd masz, ze 1 gram to 23,59 mM?Bo mówimy o różnych związkach, które mają różne masy molowe. Ja cały czas o chlorku litu (LiCl), bo to testuję. A Ty o cytrynianie litu. Mateusz
> https://warchem.pl/pl/p/CYTRYNIAN-LITU-4hydrat-czysty/6100.
>
> Takie cuś.Sklep wygląda bardzo fajnie. Ceny podobne jak w tym moim holenderskim sklepie, ale warchem proponuje sprzedaż bardzo detaliczną, już od kilku gramów, więc można sobie tanio potestować. LiCl (tego używam) też mają: https://warchem.pl/pl/p/CHLOREK-LITU-bezwodny-czysty/1426 https://warchem.pl/userdata/public/gfx/10338/Litu-chlorek-bezwodny-czysty-25g.jpg Mateusz
> Ale zanim lit, to mój ul zapsząta mi głowę swoją ogromną ilością trutni i zapachem miodu na 10m. Huczą, brzęczą, targają pyłek. Jest 16dni po zabraniu czerwiu.Podnieś korpusy, zajrzyj - jeśli jest jakakolwiek miseczka matecznikowa albo wręcz komórka królewska, to nie zastanawiaj się tylko wyrajaj. Ale to temat na osobny wątek. :-) Mateusz