> Przypomniałem sobie jak kiedyś wywiozłem nowo wykonany odkład na młodnik leśny. Następnego dnia wrociłem tam bo chciałem sprawdzić czy jest ruch na wylotku, a odkryłem inwazję rudnic na odkładówkę.Ja do wczoraj nie wiedziałem, że te mrówki to takie draństwo. Znam je od dawna, bo mieszkam na leśnej polanie i wokół mnie tylko świerki i daglezje, więc rudnic dużo. Nie wiedziałem zresztą, że one się tak nazywają - dla mnie to były ot takie duże mrówki które intensywnie sprzątają las, lubią wejść mi w kalosze podczas wycinek leśnych lub siknąć kwasem w oko jeśli zbyt długo im się przyglądam. Nie miałem pojęcia, że są takim zagrożeniem dla pszczół. Bolesna nauka.
> A ten składzik to masz daleko od miejsca gdzie stał ten ul? Zastanawiające jak one dotarły do skladzika skoro niby usunąłeś je wcześniej z plastrów.Rudnice ciężko nie miały, bo składzik jest zaledwie 10 metrów od miejsca gdzie stał ul. Poza tym, mrówki już znały drogę, bo kilka lat temu usilnie próbowały zbudować mrowisko właśnie w tym składziku - namiętnie całymi miesiącami znosiły mi mnóstwo śmiecia z lasu i coś z tego składały w każdym możliwym miejscu, a przy okazji zjadły całą piankę montażową wokół okien. Przez kilka miesięcy wymiatałem co parę dni ich konstrukcje i wypełniałem ubytki w oknach wapnem, ale jako że się nie poddawały to w końcu stwierdziłem że dość tego, wytrułem je jakimś środkiem i był parę lat spokój... ale widać swoje dojścia i ścieżki nadal mają i potrafią je odnaleźć w razie potrzeby. Przed chwilą przeniosłem drugi ul (ten jeszcze żyjący) z tej lokalizacji na drugi koniec łąki, 100 metrów dalej. Mam nadzieję, że to wystarczy - tym bardziej, że w tym miejscu mam 4 inne ule więc jeśli rudnice mi tam zajdą to będzie tragedia. Mateusz
> Bardzo Wam dziękuję za ten wątek. Gdyby nie on nawet bym nie zwrócił uwagi na mrówkiUczmy się na błędach - ale najlepiej cudzych. Od tego właśnie jest forum. :-)
> Będąc dzisiaj przy ulach zobaczyłem kilka pojedynczych sztuk przemykających w trawie. I tu się zapaliła lampka.Sama obecność tych mrówek nie musi być szkodliwa, więc nie ma też potrzeby od razu panikować. U mnie te mrówki są od lat, a dopiero w tym roku dały się we znaki. Sądzę, że warunków musi być więcej, aby zdecydowały się atakować ule. Gdybam, że wczesna wiosna obudziła je zanim reszta ekosystemu ruszyła (zazwyczaj o tej porze roku powinien u mnie leżeć śnieg, a obecnie jest niemal lato...). A że rodziny pszczele jeszcze malutkie, za to z relatywnie dużą ilością czerwiu, to się zaczęło... Jak temu zaradzić nie wiem. Sposobów jest ponoć milion (wystarczy zerknąć na wątek z pasieki Ambrozja, który podlinkowałem w jednej z pierwszych wiadomości). Ja przeniosłem ule, bo sytuacje była krytyczna i nie było czasu na kombinowanie, ale to też niedobre rozwiązanie bo część zbieraczek oczywiście wróciła na dawne miejsce i zostały tam natychmiast rozszarpane. Zamówiłem kilka takich stojaczków: https://apistore.fr/wp-content/uploads/2019/05/API-307.jpg Gdybym w przyszłości miał podobny problem, to tak sobie dumam że zamiast przestawiać ul, to podwyższę go na takim stojaczku, a nogi czymś wysmaruję, czego mrówki nie lubią. A kto wie, może i całorocznie mógłbym tego używać, bo wygląda na dobry sposób na gryzonie. Mam tylko wątpliwość, czy kuna nie wlezie przez siatkę w dennicy. Czas pokaże. Mateusz
> Sądzę, że warunków musi być więcej, aby zdecydowały się atakować ule. Gdybam, że wczesna wiosna obudziła je zanim reszta ekosystemu ruszyła (zazwyczaj o tej porze roku powinien u mnie leżeć śnieg, a obecnie jest niemal lato...). A że rodziny pszczele jeszcze malutkie, za to z relatywnie dużą ilością czerwiu, to się zaczęło...W moim przypadku też stawiałbym na to. Było to dokładnie wczesną wiosną.
> Ma ktoś jakieś patenty własne na likwidację/odstręczenie mrówek od uli ?Zerknij na forum ambrozja (link zamieściłem w pierwszej wiadomości). Ludzie tam mnóstwo pomysłem rzucają. Ja żadnego z nich nie testowałem, bo sytuacja była już krytyczna i ratowałem co mogłem zabierając ule i otrzepując korpusy z mrówek... A teraz testuję takie stojaczki: https://images90.fotosik.pl/714/c06759efc9d632eb.jpg Są plusy dodatnie, ale i ujemne. Z dodatnich to: - na pewno może być pomocne w ograniczeniu naporu mrówek (a jeśli wysmaruję czymś nóżki to sądzę że może zupełnie zlikwidować problem) - wydaje się to dobrym sposobem także na gryzonie - dużo łatwiej postawić ul w nowym miejscu i go wypionować (z pustakami np. wiążą się u mnie zazwyczaj drobne prace ziemne kilofem, żeby mniej więcej wypoziomować teren) - stojaczek jest niezwykle przydatny do tymczasowego stawiania na nim korpusów bez ryzyka zgniecenia pszczół czy uszkodzenia dołu plastrów, jak sądzę będzie to nieoceniona pomoc podczas zbioru miodu Więc niby fajnie, ale jednak zachwycony nie jestem. Liczyłem, że taki stojaczek mógłbym zostawić pod ulem całorocznie, ale raczej tego nie zrobię, bo boję się, że ul zsunie się ze stojaka przy mocniejszym wietrze albo starciu z jakimś zwierzem. Mateusz
> Garść pozytywnych informacji nt. rudnicDzięki za ciekawy komentarz, i witaj na forum! (bo to chyba Twój pierwszy wpis) :-) Nie jestem miłośnikiem rudnic, ale też nie żywię ku nim szczególnej niechęci. Z pewnością są to pożyteczne stworzenia, tylko w tej swojej pożyteczności zdarza im się czasem zagalopować i przekroczyć granice savoir vivre. Nie wątpię, że bliskość pszczół i rudnic jest możliwa, a może wręcz korzystna - tylko trzeba dopilnować, by rudnice nie miały zbyt łatwego dostępu do ula. A tu już nasza rola. U mnie, po przeniesieniu uli problem z rudnicami się skończył. Z tych dwóch, które jeszcze żyły, kiedy je odkryłem, wygląda że oba przeżyły i się rozwijają. Teraz zwracam już baczną uwagę na lokalizacje mrowisk. W promieniu 100 m dookoła domu naliczyłem ich już 7... Mateusz