Wątek zamknięty z powodu braku aktywności od ponad 180 dni.
To słomianka trochę oszukana bo wcale nie ze słomy, tylko z bambusa. Takie coś akurat znalazłem w jakimś internetowym sklepie. Sam produkt jest miernej jakości, ale do ula więcej nie potrzeba. Przy okazji zauważam, że moje daszki z kostki tarasowej mogłyby być ciut większe bo ciężko było sprawić, by słomianka nie odstawała. Wybrałem kostkę 40x40, ale następnym razem postaram się znaleźć 45x45 (50x50 wolałbym uniknąć z powodu wagi). Montaż tej "bambumianki" wykonałem za pomocą pasów, nie jest to wielce estetyczne ale trzyma się. Opat sugeruje przybić słomiankę dwoma gwoździkami, ale ja tego nie czułem.
O słomiance wg. ojca Warré można poczytać tutaj:
https://ulwarre.pl/pszczelarstwo_dla_wszystkich_5/#s071_slomianka
Czy ta słomianka cokolwiek da? Nie wiem. Mam pewne wątpliwości, ale skoro Émile Warré tak ją zachwalał, to coś w tym musi być. Wydaje mi się, że ma ona nie tyle ocieplić ul, co osłonić go od wiatru i bijącego deszczu oraz ochronić przed kontaktem ze śniegiem (co w efekcie powinno pomóc w uniknięciu jego wyziębienia).
Mateusz
"Paillasson" to jest słomianka, ale znaczy również wycieraczka albo plecionka. Kiedyś jako wycieraczek używało się plecionek z trzciny, stąd taka wieloznaczność. Francuski to durny język, akurat przypadek wycieraczki jest dość niewinny, ale takich cyrków jest dużo, do tego ortografia i gramatyka są ostro przekombinowane... Polski jest wg mnie wielokrotnie prostszy, mimo posiadania deklinacji (której Francuski nie zna, ale za to spokojnie nadrabia koniugacją w pięciu trybach i dziesięciu czasach).
Plecionka jest praktycznie nieznanym elementem wśród francuskich Warreistów, więc raczej nic nie znajdziesz w temacie. Chyba dlatego tak jest, że niemal wszyscy opierają się na dwunastej - czyli skróconej - edycji "Apiculture pour Tous", w której na słomiankę nie starczyło miejsca. Mi w ogóle ta 12 edycja się niespecjalnie podoba, bo na siłę stara się uprościć przekaz, przez co różne szczegóły poznikały (np. słomianka), no i całość brzmi przez to nieco pretensjonalnie. Ojciec Warré wydał 12-tą edycję jesienią 1948 r., czyli w czasach powojennej biedy, głodu i ogólnego niedostatku. Chciał zaproponować gospodarstwom sposób na samowystarczalność miodu oraz zastąpienie cukru, który jest szkodliwy i którego poza tym i tak nie było. Papier był bardzo drogi, musiało więc być krótko - dlatego wyciął ile się dało. Dla nas to może dziś być jakaś abstrakcja, ale w powojennej Francji (i nie tylko) normą były wiejskie rodziny wracające do swoich ruin w ten sposób:
https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/a/a7/Frenchciviliansburon.jpg
Poza tym, opat miał wówczas 81 lat, być może też nie chciało mu się już enty raz tłumaczyć rzeczy dla niego oczywistych... Jakkolwiek by nie było, nie lubię dwunastej edycji. Piąta jest moim zdaniem pełniejsza i bardziej wartościowa, choć wydana w podobnym, powojennym kontekście - ale pierwsza wojna miała jednak dużo mniej katastroficzne skutki ekonomiczne we Francji, niż druga. No i Opat był 25 lat młodszy.
MateuszWątek zamknięty z powodu braku aktywności od ponad 180 dni.